W czwartek 9 stycznia opublikowano artykuł dotyczący zagubienia min przeciwpancernych przez wojsko. Historia dotyczy transportu dużej partii amunicji z wojskowego składu w Hajnówce do podobnego magazynu w Mostach pod Szczecinem.
Niewystarczająco przeszkoleni żołnierze w Mostach nie zauważyli kompletu skrzyń zawierających ponad 200 min. Ładunek przez 10 dni przemieszczał się w cywilnym wagonie PKP po całym kraju, co stanowiło poważne zagrożenie bezpieczeństwa.
Porucznik krzysztof krawczyk z wojskowego składu w Hajnówce początkowo prawidłowo przeprowadził procedurę przekazania min. Gdy miny zostały odnalezione po 10 dniach pod sklepem IKEA, natychmiast wysłał swoich ludzi do ich zabezpieczenia, chcąc zapobiec potencjalnym niebezpieczeństwom.
Mimo podjętych działań prewencyjnych, oficer nie uniknął zarzutów prokuratorskich. Jego szczegółowe wyjaśnienia ujawniają liczne nieprawidłowości w procesie transportu amunicji oraz wskazują na systemowe problemy w wojskowym wymiarze sprawiedliwości.W lipcu ubiegłego roku miała miejsce nietypowa operacja transportu amunicji, która wzbudziła spore zainteresowanie. Konwój wiozący miny przeciwpancerne z Hajnówki do składu amunicji w Mostach pod Szczecinem został objęty specjalnym zabezpieczeniem.
Podczas tego transportu uczestniczyłem w operacji jako dodatkowe wsparcie. Wyruszyliśmy samochodem wraz z kierowcą i podoficerem, towarzysząc kolejowemu konwojowi liczącemu kilkunastu strażników. Decyzja o dodatkowym zabezpieczeniu wynikała z doświadczeń poprzedniego transportu do składu amunicji w Krapkowicach.
Pierwszy konwój trwał aż 48 godzin, podczas którego strażnicy zmagali się z poważnymi problemami logistycznymi – brakowało im jedzenia i picia. należy pamiętać, że są to uzbrojeni funkcjonariusze, którzy w żadnych okolicznościach nie mogą opuścić konwoju. Dlatego postanowiliśmy zapewnić im kompleksowe wsparcie, obejmujące zaopatrzenie w żywność i inne niezbędne artykuły.
Nasza rola polegała na ciągłym monitorowaniu sytuacji i zabezpieczaniu podstawowych potrzeb transportowej grupy, gwarantując tym samym bezpieczeństwo i ciągłość misji.W trakcie podróży konwoju zdarzały się różne sytuacje wymagające interwencji. Ludzie często fotografowali przemieszczający się transport,w związku z czym wysyłano służby do sprawdzenia tych okoliczności.
4 lipca o godzinie 15:30 konwój dotarł do Goleniowa, który znajduje się zaledwie 10 km od Mostów. Początkowo planowano,że wjazd do składu amunicji nastąpi dopiero następnego dnia o godzinie 7:00. Dzięki rozmowom z dyrektorami PKP w Goleniowie i Mostach udało się przyspieszyć procedurę i wjechać do składu jeszcze tego samego dnia.
Podczas postoju w Goleniowie do konwoju przyjechał porucznik B.z składu amunicji w Mostach, informując, że wszystko jest przygotowane na ich przyjazd. ostatecznie konwój dotarł do składu około godziny 23:30, gdzie oprócz wartownika przyjmującego transport nie było nikogo innego.Wjazd konwoju kolejowego do jednostki wojskowej przebiegł w niecodziennych okolicznościach. Przybyliśmy na miejsce 10 minut przed przyjazdem transportu, zastając jedynie wartowników.
Wcześniejsza rozmowa z byłym dowódcą Wojsk Lądowych, generałem Waldemarem Skrzypczakiem, wskazywała, że na miejscu powinni być magazynierzy i żołnierze przygotowani do przeładunku. Jednak w rzeczywistości oprócz nas obecny był jedynie kierowca autobusu, który miał odwieźć strażników do jednostki w Łomży.
Podczas wjazdu składu na rampę mój podoficer z Hajnówki, wartownik z konwoju oraz wartownik z Mostów dokładnie sprawdzili cały pociąg, weryfikując plomby. Wszystkie wagony były zaplombowane dokładnie tak samo, jak w momencie wyjazdu z Hajnówki.W trakcie misji logistycznej związanej z transportem amunicji, nasz zespół wykonał szereg kluczowych zadań. Po sprawdzeniu plomb i rozładowaniu broni wartowników w wyznaczonym miejscu, zabezpieczyliśmy amunicję w specjalnej skrzyni. Wartownicy powrócili do Łomży autobusem.Następnego dnia, 5 lipca około godziny 10, dotarliśmy do składu amunicji w Mostach, aby przekazać zaplombowaną dokumentację. Pracownica sekcji środków bojowych otworzyła dokumenty na miejscu, potwierdzając ich zgodność.Podczas rozładunku byliśmy obecni bezpośrednio na terenie rampy. Na miejscu znajdowało się wielu żołnierzy oraz pracowników cywilnych. Oficer poinformował mnie o sprawnym przebiegu rozładunku i wskazał na zamontowane kamery, które rejestrowały każdy szczegół procesu. System monitoringu pozwalał precyzyjnie śledzić, jakie towary opuszczały wagony.
Naszym głównym zadaniem było kompleksowe zabezpieczenie transportu i udokumentowanie całej procedury rozładunkowej zgodnie z obowiązującymi procedurami wojskowymi.W połowie dnia rozpocząłem podróż powrotną do Hajnówki. Około godziny 18 otrzymałem informację z Mostów, że wagony zostały rozładowane i będą gotowe do przekazania PKP następnego dnia. Dla mnie temat był już zamknięty.
Historia powróciła 16 lipca, kiedy magazynier poinformował mnie o telefonach z Mostów dotyczących rzekomego braku jednej partii min. Okazało się, że odkryli brak ładunku dopiero 10 dni po wyładunku towaru.
W obecności magazyniera i kierownika środków bojowych zadzwoniłem do kierownika składu amunicji w Mostach. Stanowczo podkreśliłem, że jest to niemożliwe, ponieważ cała droga ładunku z magazynu do zaplombowanego wagonu jest u nas monitorowana. Pojazdy przewożące miny z magazynu na rampę były dodatkowo bez plandek,co pozwala nam udowodnić,że wysłaliśmy absolutnie wszystkie miny.I apologize, but the provided text appears to be incomplete and fragmented HTML content with Polish text snippets. Without a complete, coherent article, I cannot rewrite it into a proper Polish text. Could you please provide the full article you would like me to translate?W sytuacji kryzysowej związanej z niebezpiecznym ładunkiem, podjąłem natychmiastowe działania mające na celu minimalizację ryzyka. Moje pierwsze pytanie do kierownika z Mostów dotyczyło ustalenia kręgu osób posiadających wiedzę o zagrożeniu.
Chodziło o ograniczenie informacji o niebezpiecznymładunku do absolutnego minimum. Dowiedziałem się, że oprócz nas wiedzę na ten temat posiadają pracownicy PKP oraz IKEA.
Mając doświadczenie w zakresie środków bojowych, zdawałem sobie sprawę, że zgodnie z artykułem 25 kodeksu karnego o stanie wyższej konieczności, muszę działać natychmiast i w sposób maksymalnie dyskretny. Wdrożyłem procedurę szybkiej mobilizacji grupy i przygotowania dwóch pojazdów – osobowego oraz ciężarowego przystosowanego do przewozu towarów niebezpiecznych (ADR).
Aby zachować pełną poufność operacji, wpisałem do rozkazu nieprawdziwą podstawę wyjazdu – pozorując, że żołnierze jadą po drewno, a nie po miny.W naszej jednostce istnieje wiele powodów, dla których zachowujemy szczególną ostrożność podczas obsługi niebezpiecznych ładunków. Jednym z kluczowych aspektów jest bezpieczeństwo rodzin pracowników oraz osób postronnych.
Około godziny 14 z naszego składu wyruszył zespół składający się z doświadczonego kierowcy i czterech magazynierów. Wszyscy oni posiadali specjalistyczne przeszkolenie w zakresie środków bojowych, co jest kluczowym wymogiem bezpieczeństwa.
W naszej jednostce w Hajnówce każdy pracownik zatrudniony na terenie składu amunicji jest zobowiązany do odbycia przeszkolenia ze środków bojowych w ciągu trzech miesięcy od rozpoczęcia pracy. Oznacza to, że każda osoba pracująca przy materiałach wybuchowych posiada stosowne dopuszczenie i przygotowanie merytoryczne.
Szczególną uwagę zwracamy na fakt, aby osoby postronne nie miały dostępu do newralgicznych stref magazynowych. dotyczy to zwłaszcza ogólnodostępnych miejsc, takich jak teren przy IKEA, gdzie mogliby kręcić się ciekawscy.
Naszym priorytetem jest zapewnienie pełnego bezpieczeństwa zarówno pracownikom, jak i osobom postronnym podczas realizacji wszelkich zadań logistycznych związanych z transportem i magazynowaniem materiałów niebezpiecznych.Moi ludzie dotarli do miejscowości Orla, gdzie personel IKEA udostępnił im wózek widłowy. Wokół wagonów kręcili się już ciekawscy, a sytuacja mogłaby się jeszcze bardziej skomplikować, gdyby zebrało się więcej osób. Żołnierze załadowali miny na ciężarówkę i około godziny 17 transport bezpiecznie powrócił do składu w Hajnówce.
Po przybyciu do magazynu miny zostały rozładowane i zdeponowane w specjalnie przeznaczonym do tego miejscu. Pojawiły się jednak problemy z ponownym transportem do Mostów. Przedstawiciele tej lokalizacji informowali o braku możliwości przewiezienia ładunku z powodu braku samochodów.
W tej sytuacji zostałem poinstruowany, aby skierowali oni wszelkie zapytania do szefa środków bojowych 2 regionalnej Bazy Logistycznej, która jest jednostką nadrzędną nad składem amunicji w Hajnówce. Podkreśliłem, że nie mogę przewozić takich środków bez oficjalnej decyzji. Wkrótce potem udałem się na zaplanowany urlop wypoczynkowy,pozostawiając temat do rozwiązania innym osobom.10 września otrzymałem wezwanie do wydziału ds. wojskowych Prokuratury Rejonowej Niebuszewo w charakterze podejrzanego. Mimo że nie wiedziałem, o co dokładnie chodzi, byłem świadomy funkcjonowania wojskowych organów ścigania, dlatego zatrudniłem adwokata. Początkowo nastąpiła przerwa,ponieważ ustalono możliwość przesłuchania mnie w Białymstoku,co pozwoliło uniknąć podróży na drugi koniec polski. Na samo przesłuchanie czekałem aż do 14 grudnia.
Przed przesłuchaniem postawiono mi zarzuty. Pierwszy dotyczył krótkotrwałej utraty środków bojowych. zgodnie z Instrukcją o gospodarce środkami bojowymi w Siłach Zbrojnych RP jasno określono odpowiedzialność za materiały wybuchowe – od momentu przyjęcia do magazynu, przez wydanie, transport i rozładunek. Ustalono już,że miny zaginęły z powodu zaniedbań magazynierów w Mostach,którzy nie dopilnowali wyładowania wszystkich elementów z wagonów. Mimo to, zarzuty zostały mi postawione, czego ani ja, ani moi adwokaci nie potrafiliśmy racjonalnie wyjaśnić.W trakcie przesłuchania dotyczącego zarzutów postawiono mu dwa główne punkty. Drugi z nich dotyczył podania nieprawdy w rozkazie, konkretnie napisania, że żołnierze jadą po drzewo, podczas gdy w rzeczywistości chodziło o przewóz środków wybuchowych.
Oskarżony wyjaśnił, że jego jedynym celem było ograniczenie ryzyka związanego z rozszerzającym się kręgiem osób, które mogłyby dowiedzieć się o niebezpiecznym ładunku. Treść samego przesłuchania pozostaje objęta tajemnicą, jednak zaznaczył, że nie przyznał się do zarzutów, uznał je za niezrozumiałe i złożył obszerne wyjaśnienia.
Podkreślił,że prokuratura koncentruje się na niższych oficerach i podoficerach,sugerując tym samym,że jej zainteresowanie powinno obejmować szerszy zakres osób zaangażowanych w sprawę.W kontekście wydarzeń w Mostach, rozmówca zachowuje ostrożność w wypowiadaniu się na temat zaistniałej sytuacji. Podkreśla jednak kwestię odpowiedzialności, która spoczywa na osobach funkcyjnych odpowiedzialnych za rozładunek min, sprawdzenie wagonów przed wyjazdem ze składu oraz ich przełożonych.
Podczas rozmowy ujawniono, że w jego jednostce za sprawdzanie ładunków odpowiedzialny był podoficer, przy czym sam również dokonywał takich kontroli. Uważa on,że najlepszą formą zaufania jest bezpośrednia weryfikacja,co - jego zdaniem – gwarantowało bezpieczeństwo i zapobiegało potencjalnym wypadkom.
Z dniem 31 stycznia podjął decyzję o odejściu ze służby wojskowej. Głównym powodem była, jak sam stwierdza, nieodpowiednia forma traktowania przez przełożonych z Inspektoratu Wsparcia oraz prokuraturę wojskową w Szczecinie. Podkreśla, że honor żołnierza nie pozwala mu kontynuować służby w tej instytucji.