Uniwersytet Michigan stał się jednym z czołowych ośrodków promujących ideologię „woke”. Uczelnia zainwestowała ponad 250 milionów dolarów w administrację i programy związane z różnorodnością,równością i integracją (DEI),zatrudniając ponad 500 pracowników w tej dziedzinie.
UM wprowadził obowiązkowe oświadczenia dotyczące różnorodności, co pozwala na selekcję kandydatów zgodnie z lewicowymi wartościami. Program Collegiate Fellows, uruchomiony w 2016 roku, stosuje nietypową metodę rekrutacji wykładowców poprzez zatrudnianie postdoktorantów. ich aplikacje są oceniane przez Narodowe Centrum Różnorodności Instytucjonalnej, a po maksymalnie dwóch latach uczestnictwa zapewnione mają miejsce na etacie akademickim.
Z danych wynika, że aż 93% stypendystów programu pochodzi z tradycyjnie mniejszościowych grup społecznych. Wśród 45 stypendystów zatrudnionych na UM aż 90% identyfikuje się jako osoby kolorowe, a 70% to kobiety.
Choć umieszczenie informacji „Biali mężczyźni nie są mile widziani” w ogłoszeniach o pracę byłoby nielegalne, obowiązkowe oświadczenia DEI umożliwiają osiągnięcie podobnego efektu.
Po publikacji raportu New York Timesa wskazującego na brak poprawy klimatu na uczelni mimo dużych wydatków na DEI pojawiły się sygnały niezadowolenia ze strony regentów uniwersytetu. W czwartek prorektor ogłosił koniec wymogu składania oświadczeń DEI przy rekrutacji nauczycieli akademickich oraz przy decyzjach dotyczących awansów i nadawania tytułów naukowych.
Nowa polityka oznacza istotną zmianę dla jednego z czołowych publicznych instytutów badawczych w kraju. Regentowie rozważają szerszą reformę programów DEI oraz planują rozszerzenie programu stypendialnego Go Blue Guarantee dla studentów o niskich dochodach.
Niektórzy regenci sugerowali możliwość cięcia budżetu administracji DEI jako sposób na sfinansowanie tych zmian; jednak decyzje te zostaną podjęte dopiero po opracowaniu przyszłego budżetu uczelni.
Ogłoszenie to było wyraźnie skoordynowane i ma znaczenie nie tylko dla UM. Uczelnia ta była liderem we wdrażaniu obowiązkowych oświadczeń różnorodności także w innych instytucjach edukacyjnych.Uniwersytet Michigan promował te zasady znacznie szerzej niż tylko we własnym zakresie; inne uczelnie korzystają z opracowanych przez niego wzorców oceny takich dokumentów lub praktyk rekrutacyjnych związanych z różnorodnością.John D.Sailer, starszy badacz konserwatywnego Instytutu Manhattanu zauważył, że decyzja Michigan jest „przełomowym momentem” w szkolnictwie wyższym.
Wśród kadry naukowej były głosy sprzeciwu wobec tego kroku ze względu na przesłanie dotyczące ogólnej polityki DEI; zmiana została jednak przeprowadzona po przeprowadzeniu ankiety wskazującej, że ponad połowa wykładowców uważała wymóg składania takich dokumentów za presję do wyrażania określonych poglądów moralnych czy politycznych.Obowiązkowe oświadczenia DEI stanowią test rasowy i polityczny – powinno być to oczywiste dla wszystkich. Zakończenie tej praktyki przez uniwersytet będący liderem tego ruchu ma duże znaczenie i może skłonić inne uczelnie do podjęcia podobnych działań.