Finałowy sezon kultowego serialu Netflixa zbliża się wielkimi krokami. Bracia Duffer zapowiadają, że „Stranger Things 5” będzie nie tylko większy od poprzedniej serii, ale również zapewni widzom satysfakcjonujące rozwiązanie wszystkich wątków. Młoda obsada żegna się z postaciami, które towarzyszyły im przez dekadę, a premiera ostatniego sezonu planowana jest na 27 listopada.

W skrócie:
- Bracia Duffer zapowiadają definitywne zakończenie historii, odpowiadające na większość pytań i rozwiązujące wszystkie wątki
- Skala finałowego sezonu przewyższa sezon 4, z bitwami porównywalnymi do „Gry o Tron”
- Dla młodej obsady pożegnanie z serialem po 10 latach wspólnej pracy jest niezwykle emocjonalnym doświadczeniem
Finał, który przebija wszystkie oczekiwania
Kiedy bracia Duffer przedstawiali Netflixowi swoje plany na piąty sezon „Stranger Things”, zakładali, że jego skala będzie porównywalna z sezonem czwartym. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna.
„Gdy prezentowaliśmy pomysł Netflixowi, naprawdę myśleliśmy, że skala będzie mniej więcej na poziomie sezonu 4. Ale, cóż… to okazało się kłamstwem” – przyznaje z uśmiechem Matt Duffer.
Twórcy zapowiadają, że finałowa seria przyniesie spektakularne bitwy, które „wywołają takie same odczucia” jak słynna Bitwa Bękartów z „Gry o Tron”. Szczególnie wyróżniają czwarty odcinek zatytułowany „Sorcerer” oraz finałowy ósmy epizod, które określają jako „potwory”. Matt Duffer opisuje zdjęcia do „Sorcerer” jako „najbardziej logistycznie szalone nagrania w naszym życiu”.
Co istotne dla fanów, bracia Duffer obiecują rozwiązanie większości zagadek i domknięcie wszystkich wątków fabularnych.
„Nie chcieliśmy związać wszystkiego w idealną kokardkę, ale myślę, że odpowiadamy na większość pytań i rozwiązujemy każdy wątek” – zapewnia Ross Duffer. „Naszym zamiarem było napisanie definitywnego zakończenia tej historii”.
Emocjonalne pożegnanie młodej obsady
Dla aktorów, którzy dorastali na planie „Stranger Things” przez ostatnią dekadę, pożegnanie z serialem jest wyjątkowym i emocjonalnym doświadczeniem. Millie Bobby Brown, odtwórczyni roli Eleven, nie kryła wzruszenia.
„Rankiem, kiedy przyszłam na plan w swój ostatni dzień, natychmiast zaczęłam płakać” – wyznaje aktorka.
Finn Wolfhard, grający Mike’a Wheelera, przyznaje, że pożegnanie z postacią jest „zdecydowanie emocjonalne”, choć dodaje, że „prawdopodobnie przez jakiś czas nie będzie czuć, że to naprawdę koniec”.
Gaten Matarazzo (Dustin Henderson) wciąż „przyzwyczaja się do myśli, że to wszystko się kończy”, podczas gdy Noah Schnapp, wcielający się w Willa Byersa, podkreśla wartość relacji, które zbudowali podczas pracy nad serialem.
„To, co smutne, to nie odejście od rozgłosu i szumu. To te prawdziwe relacje, które nawiązaliśmy, pracując tak długo nad serialem” – mówi Schnapp. „Te relacje są bardzo znaczące”.
Caleb McLaughlin opisuje pożegnanie z Lucasem jako „słodko-gorzkie”.
„Nie jestem naprawdę smutny. Po prostu cieszę się, że tego doświadczyłem” – podsumowuje. „To jak złoto, to takie rzadkie”.
Apokaliptyczne zakończenie dla mieszkańców Hawkins
Wszystko zaczęło się od kampanii Dungeons & Dragons – czterech dzieciaków w piwnicy w Hawkins w stanie Indiana, którzy wkrótce znaleźli się w wirze nadprzyrodzonych zagrożeń. Historia „Stranger Things” rozrosła się do całej mitologii potworów, galerii handlowych i przyjaciół stawiających czoła wspólnym wyzwaniom.
Teraz, w finałowym sezonie obsada Stranger Things czyli Mike, Eleven, Will, Dustin, Lucas i ich przyjaciele zmierzą się z Vecną i jego hordami po raz ostatni. Choć koniec jest bliski – apokaliptycznie bliski dla mieszkańców Hawkins – fani mogą spodziewać się spektakularnego finału tej wyjątkowej opowieści.
Premiera „Stranger Things 5” odbędzie się na Netflixie 27 listopada, a już od 23 października fani będą mogli zapoznać się z dodatkowymi szczegółami w specjalnym wydaniu magazynu Empire poświęconym finałowemu sezonowi.