W ciągu dziewięciu dni pod koniec listopada dziesiątki kobiet zostało zgwałconych przez rebeliantów w Demokratycznej Republice Konga. Wiele ofiar zgwałcono zbiorowo, inne zgwałcono na oczach dzieci.
Rząd kongijski obiecał działania, ale bez rezultatów
Od trzech miesięcy nie otrzymały one odpowiedniej opieki medycznej ani wsparcia psychologicznego. Władze są obecnie oskarżone o brak dochodzenia w sprawie tego, co Amnesty International określa jako zbrodnie wojenne.
Nowe ustalenia organizacji praw człowieka są wstrząsające. Amnesty potwierdziła, że co najmniej 66 kobiet w wieku 17-58 lat zostało zgwałconych, chociaż uważa się, że prawdziwa liczba jest wyższa.
Dwadzieścia trzy z tych kobiet zgodziły się opowiedzieć swoje historie, które zostały przekazane wyłącznie The Telegraph. Pominęliśmy ich nazwiska, aby chronić ich tożsamość.
Najpierw zabrali moją matkę na zewnątrz i zgwałcili ją. Potem przyszli po mnie.
Rankiem 21 listopada 2022 roku dziesiątki bojowników z grupy rebelianckiej M23, milicji Tutsi, uważanej za częściowo finansowaną przez sąsiednią Rwandę, przypuściły szturm na Kishishe i Bambo, dwa małe miasteczka na północ od Gomy. Szybko przejęli kontrolę, zmuszając do ucieczki zlikwidowane siły kongijskie.
Następnego dnia 44-letnia matka sześciorga dzieci została zgwałcona przez trzech bojowników M23.
Byliśmy w Kishishe. Trzasnęły kule. Dotarli do mojego domu, zastali mnie z mężem i naszymi dziećmi. Wyprowadzili mojego męża. Niektórzy bojownicy zostali na zewnątrz – powiedziała. Trzech z tych, którzy zostali w środku, gwałciło mnie na zmianę na oczach moich dzieci. Kiedy wyszłyśmy z domu, aby uciec, znalazłyśmy na zewnątrz ciało mojego męża. Zabili go.
Bojownicy M23 wyruszyli na poszukiwanie żołnierzy kongijskich i grup milicji, które uciekły. Kiedy po kilku dniach wrócili i po raz drugi zabezpieczyli oba miasta, nastąpiła eskalacja przemocy.
Rebelianci chodzili od drzwi do drzwi, zabijając osoby podejrzane o wspieranie rywali i masowo gwałcąc kobiety.
Znaleźli nas w domu. Było to dwóch mężczyzn w wojskowych, zielonych mundurach. Najpierw wyprowadzili moją matkę na zewnątrz domu i zgwałcili ją. Potem przyszli po mnie i zgwałcili mnie. Zemdlałam, powiedziała 23-latka, która została zaatakowana 29 listopada.
Nie wiedząc, jak uciekać, zamknęliśmy się w domu. Byłam z moimi braćmi. Bojownicy M23 przyszli i znaleźli nas w domu. Powiedzieli moim braciom, żeby wyszli. Oni zostali ze mną – powiedziała trzecia kobieta, lat 19.
Powiedzieli do mnie ty, połóż się tam, a ja ze strachu i bez siły, aby się im przeciwstawić, zrobiłam to, o co mnie prosili. W ten sposób mnie zgwałcili.
Nie wiem, jak przeżyję – dodała.
Rząd nie zrobił nic
M23 prowadzi we wschodniej DRK zaciekłą wojnę partyzancką przeciwko armii kongijskiej od 2012 roku. Organizacja Narodów Zjednoczonych (ONZ) często oskarżała Rwandę o wspieranie rebeliantów, choć Rwanda konsekwentnie temu zaprzeczała.
Po atakach w których według szacunków ONZ zginęło 171 osób rząd kongijski obiecał działania, ale bez rezultatów.
Rząd powiedział, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby pociągnąć sprawców do odpowiedzialności – powiedział Jean-Mobert Senga, główny badacz DRK z ramienia Amnesty.
Ale Urząd Prokuratora nie otrzymał żadnego formalnego wniosku. Rząd nie zrobił nic, absolutnie nic.
Organizacja praw człowieka wzywa władze do udzielenia ofiarom pomocy medycznej i psychologicznej.
Od czasu tych ataków ofiary żyją w terrorze i całkowitym ubóstwie – powiedział Tigere Chagutah, dyrektor regionalny Amnesty International na Afrykę Wschodnią i Południową.
Chociaż niektóre ofiary gwałtów otrzymały podstawową pomoc medyczną w gminnych ośrodkach zdrowia, większość z nich pilnie potrzebuje opieki medycznej i psychicznej, a także pomocy humanitarnej.
Wiele kobiet, z którymi przeprowadzono wywiady, uciekło z domów i liczy na wsparcie przyjaciół i kościołów.
Nie otrzymały odpowiedniej pomocy medycznej, nadal nie mają schronienia ani ubrań” – powiedział Pan Senga, który przeprowadził wywiady z ocalałymi.
Ledwie podano im środki przeciwbólowe. Kobiety, z którymi rozmawialiśmy w połowie grudnia, nadal odczuwały ostry ból, inne krwawiły. Pielęgniarki powiedziały im, że nic nie mogą zrobić.
Czterech z nich gwałciło mnie na zmianę. Zemdlałam. Gdy kule ustały, litościwi przechodnie zanieśli mnie do ośrodka zdrowia – powiedziała jedna z ocalałych. W ośrodku zdrowia udało mi się zdobyć lekarstwa, ale nadal odczuwam silny ból.
Zestawy gwałtu, w tym testy na choroby przenoszone drogą płciową i leki Prep (zapobiegające zakażeniu wirusem HIV), były dostępne w ciągu kilku dni po atakach, ale w połowie stycznia ich zapasy zostały wyczerpane.
Kobiety utknęły między pielęgniarkami, które są bezsilne, a rządem, który nawet nie chce próbować dostarczać zestawów, ponieważ podejrzewa, że dostawy mogą wpaść w ręce rebeliantów – powiedział Pan Senga.
Gwałty i przemoc seksualna są od dziesięcioleci charakterystycznym elementem konfliktu w DRK. Amnesty twierdzi, że zaniechanie przez rząd zbadania zarzutów świadczy o „całkowitej pogardzie dla ofiar” – mimo że możliwości policji w dużych częściach tego rozległego kraju są mocno ograniczone.
Gwałty zdarzają się niemal codziennie od 25 lat we wschodniej części DRK, przy niemal całkowitej bezkarności. To musi się skończyć. Bardzo mało uwagi poświęca się potrzebie odpowiedzialności i sprawiedliwości jako sposobowi na przerwanie cyklu konfliktu – powiedział Pan Senga.
Dopóki ludzie, którzy popełniają te zbrodnie, nie poniosą żadnych konsekwencji, dopóty będzie to trwało.
Źródło: The Thelegraph