Koszykarze Trefla Sopot zgotowali swoim kibicom niemały horror podczas spotkania z Anwilem Włocławek. Ostatecznie udało im się wygrać 83:80, chociaż w pewnym momencie mieli już 19 punktów przewagi nad gospodarzami z Hali Mistrzów!

Trefl jak w transie
Mecz zainaugurowały punkty Garretta, na które Anwil odpowiedział trójką Moore’a oraz trafieniem spod kosza Bostica. Prowadzenie odzyskaliśmy po celnym rzucie z dystansu Camerona, lecz kolejne dwie ofensywne akcje należały do włocławian, co pozwoliło odskoczyć im na cztery oczka. Żółto-czarni mieli problem z zatrzymaniem Lee Moore’a, który nie tylko punktował, ale także świetnie organizował grę gospodarzy. Po trójce Nowakowskiego było już 16:11, lecz żółto-czarni nie pozwolili rywalom na więcej. Dobra akcja Garretta, a także jego trójka oraz Andrzeja Pluty pozwoliły nam wyjść na +1! Do końca kwarty oglądaliśmy zaciętą rywalizację, jednak po 10 minutach punkt więcej miał Trefl Sopot.
Choć po rzutach wolnych Nowakowskiego miejscowi wrócili na prowadzenie, to w następnych minutach zdecydowanie lepiej prezentowali się żółto-czarni. Po trafieniu z półdystansu Andrzeja mieliśmy pięć oczek więcej i o swój premierowy czas poprosił Przemysław Frasunkiewicz. Przerwa nie wybiła Trefla z rytmu. Trójki Rolo oraz Camerona sprawiły, że prowadziliśmy już 35:26. Z drugiego czasu skorzystał trener Anwilu, lecz nasza przewaga utrzymywała się. Świetny fragment pomiędzy 16 a 17 minutą rywalizacji zanotował Jean Salumu. Kapitalna asysta, dwie przebojowe akcje zakończone punktami oraz trójka dały nam aż dwanaście oczek zapasu (44:32). Taką też przewagę utrzymaliśmy do końca pierwszej połowy.
Anwil skutecznie odrobił straty
Od początku drugiej połowy Anwil chciał jak najszybciej odrobić straty, ale nasz zespół nie miał zamiaru im tego ułatwić. Nadal dobrze radzili sobie Ivica oraz Jean, a kiedy swoją pierwszą trójkę zapisał Michał odskoczyliśmy na piętnaście punktów! Trefl szedł za ciosem. Po celnej próbie zza linii 6.75 metra Jarosława było 64:45 i wydawało się, że Trefl ma pełną kontrolę nad meczem. Brązowi medaliści Energa Basket Ligi 2022 nie mieli jednak zamiaru odpuścić. Anwil zanotował run 10-0 i zredukował ponad połowę strat! Nasz impas przełamał dopiero Ivica, który nie pomylił się na linii rzutów wolnych, lecz włocławianie dalej napierali. Po trójce Greena drużyny dzieliło tylko pięć punktów. Kwartę na szczęście zakończyła trójka Rolo, co dało nam prowadzenie 69:61.
Starania Anwilu o odwrócenie losów meczu nie ustawały. Grę gospodarzy na swoje barki wziął były zawodnik Trefla Sopot, Phil Greene. To właśnie jego udane akcje sprawiły, że ekipy ponownie dzieliło zaledwie pięć punktów. Za przykładem swojego kolegi poszli Słupiński oraz Moore i przy wyniku 70:73 na czas zdecydował się Żan Tabak. Po powrocie na parkiet chwilę spokoju dała nam trójka Nevelsa, lecz losy rywalizacji nadal były nierozstrzygnięte. W 36 minucie sędziowie postanowili odgwizdać faul dyskwalifikujący dla Camerona Wells’a.
Taki obrót spraw szybko wykorzystali gospodarze, którzy nie tylko odrobili wszystkie straty, ale także – na niespełna trzy minuty przed końcem – wyszli na prowadzenie 77:76. Żółto-czarni byli w trudnej sytuacji, lecz nie mieli zamiaru się poddać. Po oczkach w kontrze Jarka oraz trafieniu Jeana byliśmy na +3! Jeszcze raz zapunktował świetny tego dnia Green, ale ostatnie słowo należało do Andrzeja Pluty juniora. Syn legendarnego zawodnika, który podczas spotkania był honorowany przez Anwil w Hali Mistrzów, celnie przymierzył za trzy! Na to Anwil już nie zdołał odpowiedzieć i z dziesiątego zwycięstwa cieszyli się podopieczni Żana Tabaka.