Pięć meczów nieobecności – tyle kosztowała Jeremy’ego Sochana kontuzja mięśnia czworogłowego uda. Polski koszykarz grający w NBA wrócił już jednak do składu San Antonio Spurs, a jego zespół wygrał z Cleveland Cavaliers jednym punktem!
Powrót Polaka to duże wzmocnienie
– Powrót Sochana to wsparcie po obu stronach boiska. Świetnie zbiera, także w ataku, znakomicie podaje i cały czas pokazuje nam swoje nowe możliwości w ataku. Jest też bardzo dobrym obrońcą. Dobrze widzieć wzmocnie w składzie Spurs – mówił jeszcze przed meczem Sean Elliott, legenda San Antonio Spurs, a dziś komentator ich meczów.
Pierwszy raz w tym sezonie NBA Sochan nie rozpoczął meczu w pierwszej piątce. Wszedł na parkiet po nieco ponad pięciu minutach i od razu wcielił się w rolę rozgrywajacego. To on ustawiał grę zespołu. W trakcie meczu miał też specjalne zadania obronne. Często krył DonovanaMitchella, najlepszego gracza Cavaliers, który jest około 20 centymetrów od niego niższy. To właśnie kiedy Polak był na boisku (w drugiej kwarcie) Spurs zaliczyli serię 16-0, czyli zdobyli 16 punktów z rzędu, a nie stracili ani jednego. Ostrogi prowadziły wtedy 53:37.
Pewny siebie na parkiecie
W czwartej kwarcie przewaga Spurs zaczęła topnieć. Na ponad dwie minuty przed końcem gospodarze prowadzili 112:106 i do końca spotkania nie zdobyli już punktów. Mimo to wygrali 112:111. W ostatnich sekundach Keldon Johnson zablokował Donovana Mitchella, a Darius Garland nie trafił z dystansu.
Jeremy Sochan spędził na boisku 18 minut. W tym czasie zdobył dwa punkty i miał trzy zbiórki oraz trzy asysty. Warto też zwrócić uwagę na wskaźnik +/-, czyli wynik meczu, kiedy dany gracz był na boisku. Przy nazwisku Polaka ten współczynnik jest najwyższy z całego zespołu i wynosi +14.
– Wyglądał dobrze. Nie miał tego rytmu, który się ma będąc cały czas w grze, ale był pewny siebie. Grał też dobrze w obronie – ocenił występ Sochana trener Gregg Popovich.