W środkowej Francji trwają poszukiwania szczątków 47 niemieckich żołnierzy i jednej Francuzki, którzy zostali zastrzeleni przez członków francuskiego ruchu oporu podczas II wojny światowej w masowej egzekucji, która pozostała w dużej mierze nieznana przez prawie 80 lat.

Réveil był członkiem lokalnego oddziału grupy zbrojnej FTP
Francuskie i niemieckie władze rozpoczęły w tym tygodniu poszukiwania śladów masowego grobu w małym miasteczku Meymac, około 500 kilometrów na południe od Paryża w departamencie Corrèze.
Żołnierze i miejscowa kobieta, która została oskarżona o kolaborację z nazistami, zostali tam zabici w czerwcu 1944 roku. Ale ich śmierć stała się powszechnie znana dopiero w zeszłym miesiącu, kiedy były członek ruchu oporu opowiedział mediom o tym, czego był świadkiem.
Edmond Réveil, mający wówczas 18 lat, a dziś 98, powiedział, że chciał zabrać głos, aby ciała mogły zostać zwrócone rodzinom.
„Trzeba było to ujawnić; to fakt historyczny” – powiedział Réveil regionalnej stacji telewizyjnej France 3. „Cieszę się, że dziś nie jest to już tajemnicą”.
Noszący kryptonim „Papillon” (Motyl), Réveil był członkiem lokalnego oddziału grupy zbrojnej FTP („Francs-Tireurs et Partisans”), która stawiała opór nazistowskim siłom okupującym Francję podczas II wojny światowej.
Na początku czerwca 1944 r., wkrótce po lądowaniu aliantów D-Day w północnej Francji, on i inni członkowie ruchu oporu zaatakowali niemieckich żołnierzy w centralnym mieście Tulle, zabijając kilku z nich i biorąc około 50 do niewoli.
W odwecie naziści publicznie powiesili 99 mężczyzn, a 149 wysłali do obozu koncentracyjnego, gdzie większość z nich zmarła. Kilka dni później ta sama dywizja SS dokonała masakry 643 osób około 100 kilometrów dalej, w wiosce Oradour-sur-Glane, dokonując najgorszego masowego mordu na ludności cywilnej we Francji podczas całej II wojny światowej.
Grupa Réveila była odpowiedzialna za przeprowadzenie więźniów na wschód. Ale nie było gdzie ich trzymać, nie było zapasów, by ich nakarmić, a wojska niemieckie nadal kontrolowały większość okolicznych terenów, wspomina.
Po czterech dniach w drodze, jak mówi Réveil, pozostało 47 nazistowskich więźniów – jeden został zastrzelony podczas próby ucieczki, a inni, którzy pochodzili z Polski i Czechosłowacji, zostali przeniesieni do innej grupy ruchu oporu.
Była tam również Francuzka w wieku około 20 lat. Réveil nie znał jej nazwiska, ale została oskarżona o kolaborację.
Według Réveila partyzanci otrzymali rozkaz od głównego dowódcy francuskiego ruchu oporu, Marie-Pierre’a Kœniga, aby rozstrzelać więźniów.
Pamięta, jak szef jego oddziału, który pochodził z przygranicznego regionu Alzacji i mówił po niemiecku, płakał, gdy mówił więźniom jeden po drugim.
12 czerwca 1944 r. żołnierze zostali zmuszeni do wykopania własnych grobów w lesie w pobliżu Meymac. Następnie około 30 bojowników ruchu oporu zastrzeliło ich – z wyjątkiem Réveila i kilku innych, którzy odmówili, jak mówi. Nikt nie chciał zabić kobiety, więc mężczyźni losowali.
Ciała zostały pokryte wapnem palonym, mówi Réveil, który wspomina letni upał i zapach krwi.
„Nigdy więcej o tym nie rozmawialiśmy”, powiedział France 3. „To pozostało tajemnicą”.
Partyzanci wiedzieli, że nie mają prawa do egzekucji więźniów, co doprowadziło do zbiorowego milczenia, które trwało prawie 80 lat. Po raz pierwszy opowiedział o tym epizodzie w 2019 roku na spotkaniu lokalnych weteranów, ale dopiero w maju zwrócił na to szerszą uwagę mediów.
„Był ostatnim świadkiem. To był dla niego ciężar” – powiedział BBC burmistrz Meymac, Philippe Brugère. „Wiedział, że jeśli się nie odezwie, nikt nigdy się nie dowie”.
Ale historyk Nathalie Sage-Pranchère, córka innego bojownika ruchu oporu z tego samego regionu, kwestionuje tę wersję wydarzeń.
Wskazuje na relację dowódcy oddziału Réveila z lat 70-tych, w której opisał on oferowanie nazistowskim więźniom wyboru między walką dla ruchu oporu a rozstrzelaniem.
„To była lokalna decyzja”, powiedział Sage-Pranchère w wywiadzie dla France 3, dodając, że przedstawienie tej historii bez kontekstu grozi zszarganiem pamięci ruchu oporu.
Tymczasem lokalni mieszkańcy powiedzieli kanałowi, że egzekucje były tajemnicą poliszynela w okolicach Meymac od dziesięcioleci.
Lokalne władze po raz pierwszy poszukiwały szczątków w 1967 roku, choć nie ogłosiły tego publicznie ani nie prowadziły oficjalnych rejestrów. Znaleziono jedenaście ciał, które następnie ponownie pochowano na niemieckim cmentarzu wojskowym założonym w tym samym roku w Berneuil w zachodniej Francji.
Najnowsze dochodzenie zostało wszczęte na początku tego roku, a francuski krajowy urząd ds. weteranów współpracował z Niemiecką Komisją Grobów Wojennych w celu prowadzenia poszukiwań.
„Celem jest pomoc rodzinom tych żołnierzy w odnalezieniu ich i dowiedzeniu się, co się z nimi stało” – powiedział Xavier Kompa z oddziału biura weteranów w Corrèze, który ma nadzieję, że szczątki można zidentyfikować na podstawie nieśmiertelników, mundurów i DNA.
Korzystając z radaru penetrującego grunt, specjaliści spędzili cztery dni w tym tygodniu skanując obszar, w którym świadkowie wskazywali, że jeńcy zostali pochowani.
Wyniki zostaną przeanalizowane w Niemczech i wykorzystane do określenia, gdzie należy rozpocząć kopanie. Oczekuje się, że latem przeprowadzone zostaną dalsze poszukiwania, w tym ewentualna ekshumacja znalezionych szczątków.
Jeśli ciała zostaną odnalezione, niemiecka Komisja Grobów Wojennych zdecyduje, gdzie powinny zostać ponownie pochowane.
Francja jest prawnie zobowiązana do zwrotu szczątków ofiar wojny, powiedział Kompa. Dodał, że jest też ważniejszy powód, dla którego warto odkryć tę historię: „Historia nie jest niezmienna. Ta praca pomoże rzucić światło na pewne wydarzenia, które są mało znane lub zupełnie nieznane”.
Źródło: RFI