Trudno uwierzyć, że Anna Kendrick wybrała tak nieoczywisty temat na swój debiut reżyserski. Tematem tym jest thriller kryminalny oparty na prawdziwej historii seryjnego mordercy Rodney’a Alcali, który w 1978 roku wystąpił w odcinku programu „The Dating Game”, a uczestniczka Cheryl Bradshaw wybrała go jako swojego kandydata. Można by się spodziewać, że Kendrick zdecyduje się na coś lżejszego, jak romantyczna komedia czy film o pozytywnym przesłaniu.Od czasu, gdy zyskała popularność grając Jessicę w sadze „Zmierzch”, miała okazję występować w różnych gatunkach filmowych, od dramatów policyjnych po thrillery kryminalne. Jednak zawsze kojarzy mi się z filmami takimi jak „Pitch Perfect” i „Trolle” – obie produkcje można określić jako zabawne.
Debiut reżyserski Kendrick zatytułowany „Woman of the Hour” jest jednak daleki od zabawy. Już od pierwszej sceny reżyserka ustala ponury ton opowieści rozgrywającej się w Wyoming w 1977 roku. Rodney (daniel Zovatto) fotografuje kobietę imieniem Sarah (Kelley Jakle). Wszystko zaczyna się niewinnie jako moment poznania siebie nawzajem, a następnie przeradza się w przerażający atak. Kendrick stosuje podejście „mniej znaczy więcej”, wykorzystując moc sugestii do przedstawienia horroru związane z morderstwem ofiary przez rodneya, nawet jeśli nie jest to pokazane bezpośrednio.
Przenosimy się rok później i poznajemy Cheryl Bradshaw (Anna Kendrick), aspirującą aktorkę szukającą swojej wielkiej szansy, która jednak nie zdała ostatniego przesłuchania.Jej sąsiad (Pete Holmes) próbuje zdobyć jej uwagę podczas wspólnego picia drinków w barze, ale Cheryl go odrzuca.Wydaje się, że jedynym celem Cheryl jest zdobycie roli aktorskiej.
W końcu dostaje swoją szansę – jej agent zapewnia jej miejsce jako uczestniczki programu telewizyjnego „The Dating Game”, co przynajmniej daje jej potrzebną ekspozycję medialną. Choć początkowo Cheryl jest sceptyczna wobec tego pomysłu,udaje jej się obrócić sytuację na swoją korzyść. Rodney staje się jednym z potencjalnych kandydatów i imponuje jej swoim urokiem oraz starannie przygotowanymi odpowiedziami podczas programu.
Kendrick wykorzystuje nieliniową narrację do przeplatania wydarzeń z teleturnieju oraz zaplanowanej serii morderstw Rodneya spotykającego różne kobiety. Obawiałem się o ewentualne zamieszanie przy słabszym reżyserze; jednak Kendrick udowadnia swoje umiejętności utrzymywania napięcia i skupienia fabuły na właściwych elementach historii. Cenię sposób budowania napięcia warstwa po warstwie; widz czuje narastające uczucie grozy obserwując Rodneya kontrolującego sytuację podczas gry telewizyjnej.
Kendrick potrafi wydobyć to co najlepsze ze swojej obsady; szczególnie Daniel Zovatto doskonale wciela się w rolę przerażającego mordercy pod maską czarującego człowieka Rodneya Alcali.Cieszę się również z tego,że nie popada on w przesadzone granie emocji – to tylko potwierdza umiejętności reżyserki kierującej swoimi aktorami.
Choć „Woman of the hour” mogło skupić uwagę na inteligencji Cheryl próbującej przechytrzyć przebiegłego rodneya alcala, film ten nie wpisuje się typowy schemat thrillera kryminalnego o ostatniej kobiecie walczącej przeciwko sprawcy przemocy seksualnej. Interesujące jest również to, że Kendrick daje przestrzeń innym kobietom do zaistnienia – Laura (Nicolette robinson), nerwowa widzka obecna podczas nagrania programu telewizyjnego rozpoznaje Rodneya jako mężczyznę odpowiedzialnego za śmierć swojej przyjaciółki i postanawia ostrzec producenta show przed jego obecnością.
Warto zwrócić uwagę na imponujące ujęcia Kendrik podczas nerwowej sceny rozgrywanej nocą na cichym parkingu po niezobowiązujących randce między Cheryl a Rodneyem; intuicja głównej bohaterki podpowiada jej coś złego dotyczącego jego osoby co prowadzi do mistrzowskiego momentu napięcia.
Anna Kendrick niewątpliwie zasługuje na uwagę jako reżyserka i jestem ciekaw kolejnych kroków tej utalentowanej artystki w świecie filmu.