Clint Eastwood, który rozpoczął swoją karierę reżyserską w 1971 roku filmem „Play Misty for Me”, stał się ikoną zarówno jako aktor, jak i twórca filmowy. Jego dorobek obejmuje wiele znakomitych tytułów, od zdobywcy Oscara za najlepszy film „Million Dollar Baby” (2004) po „J. Edgar” z Leonardo DiCaprio (2011). Choć jego filmy spotykają się z różnorodnymi opiniami, Eastwood cieszy się dużym uznaniem. Oczekiwany jako jego ostatni projekt reżyserski, „Juror #2” z Nicholasem Houltem (znanym z „The Menu”), Toni Collette (z „Hereditary”), Zoey Deutch (z „Zombieland: Double Tap”) oraz J.K. Simonsem (z „Whiplash”) koncentruje się na głośnym procesie morderczym. Justin Kemp (Hoult), będąc członkiem ławy przysięgłych, zmaga się z poważnym dylematem moralnym, który może wpłynąć na werdykt jury i potencjalnie skazać lub uwolnić oskarżonego zabójcę. Mimo interesującej fabuły i znakomitych występów aktorskich, film ujawnia swoje karty zbyt wcześnie, co ogranicza jego siłę oddziaływania.
Dramaty sądowe często przyciągają fanów kina; jednak aby wyróżniały się w tłumie muszą być dobrze skonstruowane. Filmy tego typu opierają się głównie na dialogach – kluczowym elementem jest scenariusz. Na szczęście większość dialogów w „Jurorze #2” jest angażująca i skłaniająca do refleksji. Dylemat moralny stanowi najważniejszy element narracji; widzowie nieustannie zastanawiają się nad decyzjami Justina. Proces sądowy przedstawia intrygującą sprawę; choć pojawia się trochę prawniczego żargonu, całość jest łatwa do śledzenia i przystępna dla widza. W niektórych momentach dialogi tracą tempo – zwłaszcza podczas rozmów między członkami jury – ale to bardziej kwestia wykonania niż samego tekstu.
W obsadzie filmu znajduje się wielu utalentowanych aktorów; Nicholas Hoult jako Justin dostarcza wyjątkowo mocnego występu i doskonale prowadzi narrację filmu jako postać wewnętrznie skonfliktowana między dobrem a złem. Toni Collette w roli Faith Killebrew również zachwyca; jej postać zmaga się ze swoimi wątpliwościami podczas pracy nad sprawą morderstwa swojego klienta – chłopaka ofiary – co prowadzi ją do własnego dylematu moralnego. Z czasem Collette staje się coraz bardziej przekonująca w swoich rolach sądowych dialogów.
Mimo interesującego pomysłu fabularnego to narracja zawodzi „Jurora #2”, uniemożliwiając mu zapadnięcie w pamięć widza tak mocno jak powinien. Sprawa sądowa jest brutalna i angażująca; dobrze wyważono obowiązki jurora oraz życie osobiste Justina dla rozwoju postaci oraz dylematu moralnego głównych bohaterów – to nadaje filmowi charakterystyczny rys psychologiczny często brakujący innym dramatom prawnym.
Niestety scenariusz ujawnia tajemnice już na początku filmu zamiast budować napięcie poprzez stopniowe odkrywanie prawdy o sprawie morderstwa przez Justina – ten zabieg lepiej pasowałby do kryminału niż dramatu sądowego.
Choć „Juror #2” nie należy do najbardziej zapadających w pamięć dzieł Clint Eastwooda, stanowi solidną pozycję w jego dorobku artystycznym dzięki świetnej grze aktorskiej oraz ciekawemu podejściu do tematyki moralności i korupcji systemu prawnego.