Nowy Jork zadławia się własnymi problemami. Metro pada, ceny pchają ludzi do bankructwa, a przepaść między bogatymi a biednymi rośnie każdego dnia. W takim chaosie pojawia się postać, która obiecuje nie tylko zmianę, ale rewolucję. Zohran Mamdani, pierwszy muzułmanin, który będzie burmistrzem tego giganta, ucieleśnia dokładnie to, czego Ameryka potrzebowała.

Amerykańskie miasto u progu załamania
„Największe amerykańskie miasto jest chore. Widziałem to latem zeszłego roku na własne oczy. Metro, tunele, infrastruktura w takim stanie, że aż strach jej używać” – tak opisuje Stan Nowego Jorku obserwator situation w mieście. Rzeczywiście, Big Apple boryka się z problemami, które wydają się nie do przezwyciężenia.
Infrastruktura miasta, która miała być wizytówką nowoczesności, deterioryzuje w tempie, które jest trudne do pojęcia. Pasażerowie metra narażeni są na niebezpieczeństwa, które powinny były być rzeczą przeszłości w kraju o takim bogactwie i potencjale. Ale to zaledwie czubek góry lodowej.
Ceny w mieście osiągnęły poziomy, które sprawiają, że zwykły posiłek może stanowić znaczący wydatek w budżecie rodziny pracującej. „Ceny takie, że hamburger z frytkami może doprowadzić do bankructwa” – to nie przesada, a realna ocena sytuacji ekonomicznej, z którą boryka się średni Nowojorczyk.
Przepaść między światami – bogaci kontra biedni
Nowy Jork od zawsze był miastem kontrastów, ale skala nierówności osiągnęła dziś niepokojące rozmiary. Po jednej stronie mamy „bajeczne życie dla garstki bogaczy”, po drugiej zaś „codzienna walka o byt dla milionów”. Ta przepaść nie jest już metaforą – to namacalna rzeczywistość.
Ulice miasta są pełne ludzi bez dachu nad głową, a psychiczne zniszczenie przybywa równie szybko co liczba bezdomnych. Walkę o przetrwanie w takim środowisku można porównać do pierwotnego instynktu przetrwania – „bezwzględna walka o byt, która zostawia bezmiar ludzi w skrajnym stanie psychicznym”.
To nie jest америка, którą obiecano Amerykanom. To jest město, w którym system nie działa dla większości, tylko dla wąskiej elity. Takie realia prowadzą do frustracji, rozżalenia i szukania alternatywy, którą tradycyjne partie oferować nie chciały bądź nie potrafily.
Demokraci przegapili sygnał – to był wielki błąd
Przez lata Partia Demokratyczna bazowała na jednej strategii: stawiać na establishmentowy status quo. Najpierw była Hillary Clinton, symbol całego systemu, który dla milionów Amerykanów nie działa. Potem Joe Biden – polityk systemu, mający głębokie korzenie w konwencjonalnej polityce. Obaj reprezentowali kontinuację, a nie zmianę.
„Demokraci tego wołania o zmianę do tej pory nie rozumieli. Albo nie chcieli rozumieć” – to bolesna, ale słuszna diagnoza. W momencie, gdy ludzie byli gotowi na radykalne zmiany, demokratyczna hierarchia skazywała alternatywę. Bernie Sanders, polityk, który chciał rzeczywiście przywrócić władzę ludziom, został zepchnięty na bok. Podobnie Alexandria Ocasio-Cortez, młoda polityk oferująca świeży punkt widzenia – marginalizowana przez partyjna machinę.
Ta strategia okazała się fatalnym błędem. Ludzie głodowali zmiany, a demokraci oferowali im więcej tego samego. Szukali ratunku gdzie indziej.
Zohran Mamdani i program, który zmienia zasady gry
Właśnie wtedy pojawia się 34-letni Zohran Mamdani – pierwszy muzułmanin, który będzie burmistrzem Nowego Jorku i w ogóle dużego miasta w Ameryce. Jego zwycięstwo to nie tylko historyczne osiągnięcie; to zaprzeczenie wszelkiemu establishmentowi, który dotychczas rządził.
Program Mamdaniego to szok w warunkach amerykańskich. To rewolucja, gdy spojrzy się na nią przez pryzmat tradycyjnej polityki USA. Darmowe autobusy, zamrożenie cen najmu mieszkań, darmowa opieka zdrowotna dla dzieci, ulgi podatkowe – to postawienie na pierwszym miejscu zwykłych ludzi, a nie wielkiej finansjery. To dokładnie odwrotnie od tego, do czego przywykła amerykańska polityka.
Mamdani nie mówi о sypianiu na laurach, gdy bieda rośnie na ulicach. Nie proponuje małych, kosmetycznych zmian. Proponuje transformację systemu, który faworyzuje bogatych kosztem reszty. To jest polityka dla ludzi, którzy nie mają już nic do stracenia i wszystko do zyskania.
Emigranci jako siła narodu – granie na inny temat
Mamdani promuje emigrantów jako źródło siły narodu – to jawna rękawica rzucona nacjonalistycznym politykom grającym na lęku i niechęci wobec obcych. Tu zmieniają się zasady dyskursu. Zamiast budowania muru, mówi się o budowaniu społeczeństwa. Zamiast stygmatyzacji, podnoszenie na duchu poprzez inkluzywność.
Jego religia – islam – wcale nie jest przeszkodą w przesłaniu. Wręcz przeciwnie. To kolejna warstwa, przez którą Mamdani ucieleśnia zmianę, przełamuje stereotypy i pokazuje, że Amerika może być lepsza, bardziej otwarta, bardziej sprawiedliwa. To polityka nieznająca lęku, bo ma za sobą ludzi, którzy nie mają już czego tracić.