Od początku rosyjskiej inwazji na pełną skalę, Polska była jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników Ukrainy, zapewniając pomoc wojskową i gospodarczą, przyjmując miliony ukraińskich uchodźców, broniąc pozycji Kijowa na forach międzynarodowych i przekształcając swoje terytorium w główny kanał dla zachodnich transportów broni kierowanych na linię frontu.

Ukraina naprawdę otrzymała duże wsparcie ze strony Polski
Ale nawet wśród najbliższych przyjaciół mogą pojawić się poważne kłótnie.
W zeszłym tygodniu polscy i ukraińscy urzędnicy otwarcie starli się po tym, jak Marcin Przydacz, doradca prezydenta RP Andrzeja Dudy ds. polityki zagranicznej, powiedział, że Ukraina powinna „zacząć doceniać rolę, jaką Polska odegrała dla Ukrainy w ostatnich miesiącach i latach”. Jego uwagi były odpowiedzią na narastający spór między Kijowem a Warszawą w sprawie eksportu ukraińskiego zboża do Polski, w którym premier Ukrainy Denys Szmyhal nazwał działania Polski „nieprzyjaznymi i populistycznymi”.
Zgodnie z umową zawartą przez Unię Europejską, Polska i cztery inne sąsiednie kraje mogą zakazać importu ukraińskiego zboża w celu ochrony swoich krajowych rolników, ale zezwalają na przekraczanie ich terytorium do innych krajów. Umowa ma wygasnąć 15 września, ale Przydacz i inni polscy urzędnicy wezwali do przedłużenia ograniczeń.
„Ukraina naprawdę otrzymała duże wsparcie ze strony Polski” – powiedział Przydacz w wywiadzie dla polskiego radia pod koniec lipca. „Dziś najważniejsza jest obrona interesów polskiego rolnika”.
Sprzedaż zboża jest dla Kijowa kwestią palącą, jeśli nie egzystencjalną, po tym jak w zeszłym miesiącu Rosja zintensyfikowała bombardowania ukraińskich portów na Morzu Czarnym, odcinając główne szlaki eksportowe na rynki światowe.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych Ukrainy wezwało polskiego ambasadora Bartosza Cichockiego na rozmowy w zeszły poniedziałek, po komentarzach Przydacza. Następnego dnia polscy urzędnicy wezwali ambasadora Ukrainy Wasyla Zvarycha na podobną rozmowę.
Stosunki z Ukrainą „nie są obecnie najlepsze” – powiedział Polskiemu Radiu wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński. Dodał, że Ukraina „nie powinna atakować swoich sojuszników”.
Komentarze Przydacza i późniejsza wymiana zdań między stolicami nie wydają się stanowić zagrożenia dla bliskich stosunków Ukrainy z Polską, które sięgają początków niepodległości Ukrainy.
Ale spór ten podkreślił również równowagę, przed jaką stoi Ukraina, próbując pogodzić własne pilne potrzeby z potrzebami swoich sąsiadów i zwolenników – sojuszników, od których Kijów zależy teraz samo istnienie – jednocześnie starając się zminimalizować wszelkie różnice zdań, które Moskwa mogłaby wykorzystać.
Napięcie wskazuje również na wyczerpanie i postrzępione nerwy, gdy rosyjska inwazja zbliża się do 18 miesiąca, pozostawiając niektórych obserwatorów zaniepokojonych.
„Martwię się o to, ponieważ historia nie jest dana, nie jest z góry ustalona” – powiedział Tymofij Mylovanov, szef Kijowskiej Szkoły Ekonomii. „Działania jednostek, zwłaszcza przywódców politycznych, mają znaczenie – duże znaczenie”, powiedział. „I myślę, że mogą zostać popełnione błędy, a jeśli zostaną popełnione, dojdzie do rozdźwięku między Polską a Ukrainą”.
Do tej pory prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i najwyżsi rangą polscy urzędnicy zdołali stłumić wszelkie punkty zapalne między swoimi krajami, w tym incydent z zeszłego roku, kiedy zabłąkana ukraińska rakieta przeciwlotnicza najwyraźniej wylądowała w Polsce, zabijając dwóch polskich obywateli.
W odpowiedzi na spór o zboże, Zełenski, pisząc w mediach społecznościowych znanych wcześniej jako Twitter, powiedział, że „momenty polityczne” nie powinny psuć stosunków między dwoma krajami i „emocje powinny zdecydowanie ostygnąć”.
Podkreślił również, że Ukraina bardzo docenia „historyczne wsparcie Polski, która wraz z nami stała się prawdziwą tarczą Europy”.
„I w tej tarczy nie może być ani jednego pęknięcia” – dodał.
Istnieje jednak potencjał do kilku pęknięć, biorąc pod uwagę, że Polska kontrolowała kiedyś duże części Ukrainy, a oba kraje mają skomplikowaną i czasami gorzką historię.
W lipcu Zełenski i Duda uczcili 80. rocznicę wydarzeń z czasów II wojny światowej, w których członkowie ukraińskich oddziałów powstańczych, walczących o utworzenie niepodległego państwa ukraińskiego, przeprowadzili serię brutalnych ataków na polskie wioski w regionie wołyńskim, obecnie na zachodniej Ukrainie, zabijając dziesiątki tysięcy ludzi.
Zełenski dołączył do Dudy podczas ceremonii religijnej w zachodnio-ukraińskim mieście Łuck, aby upamiętnić te wydarzenia – gest pojednania, który został wysoko oceniony przez polskich urzędników.
Niemniej jednak, popularne narracje w Polsce i na Ukrainie nadal znacznie różnią się w kwestii tego, co wydarzyło się 80 lat temu.
Polacy nazywają to, co się wydarzyło, „rzezią wołyńską” i twierdzą, że była to część większego wysiłku sił ukraińskich mającego na celu etniczne oczyszczenie Polaków z regionu. Ukraińscy nacjonaliści twierdzą, że wydarzenia te były wynikiem trwającej wówczas walki między Polakami a Ukraińcami.
Duda i Zełenski wspólnie napisali na Twitterze, że oddają cześć „wszystkim niewinnym ofiarom” Wołynia. Ale w potencjalnym odzwierciedleniu podziałów między ich krajami, Duda napisał w osobnym tweecie, że dołączył do Zełenskiego, aby „oddać hołd zamordowanym Polakom”.
Wydarzenia na Wołyniu są istotne dla niewielkiej, ale głośnej mniejszości nacjonalistycznych i skrajnie prawicowych grup w Polsce. Ukraińskie serwisy informacyjne donosiły w lipcu, że kibice na meczu piłki nożnej w polskim Wrocławiu rozwinęli transparenty z napisami „Ukraińcy zamordowali dzieci na Wołyniu” i „80 lat haniebnego milczenia dla Wołynia”.
„Istnieją dwie drażliwe kwestie między Polską a Ukrainą, pierwsza to historia i jest to stary problem od lat” – powiedział Wojciech Kononczuk, dyrektor finansowanego przez polski rząd Ośrodka Studiów Wschodnich. „Drugim problematycznym punktem jest kwestia ukraińskiego zboża”.
Ponieważ rolnicy stanowią główną bazę wyborczą rządzącej w Polsce partii Prawo i Sprawiedliwość, kwestia zbóż była szczególnie kontrowersyjna dla polskiego rządu, który stoi przed wyborami tej jesieni.
Skrajnie prawicowa partia Konfederacja również rozpoczęła kampanię przeciwko temu, co określa jako „ukrainizację Polski”. Wyniki sondaży sugerują, że skrajnie prawicowa partia może stać się królem po wyborach w połowie października, budząc obawy, że jej członkowie mogą dążyć do zmniejszenia poparcia Polski dla Kijowa.
Kononczuk powiedział, że ukraińscy i polscy urzędnicy podjęli „pewne emocjonalne kroki i decyzje”.
Powiedział, że wezwanie polskiego ambasadora w Kijowie do ukraińskiego ministerstwa spraw zagranicznych spotkało się z zaskoczeniem w Warszawie, zwłaszcza że Cichocki jest jednym z nielicznych ambasadorów, którzy pozostali w Kijowie podczas rosyjskiego oblężenia i był jednym z najsilniejszych dyplomatycznych zwolenników Ukrainy.
Ale „sympatia między Polakami i Ukraińcami jest na bezprecedensowym poziomie”, powiedział Kononczuk, któremu pomogło „wspólne postrzeganie zagrożeń dla bezpieczeństwa” stwarzanych przez Rosję.
Mimo to spór o zboże nie zniknie.
Ukraiński minister rolnictwa, Mykola Solskyi, nalega na jak najszybsze zniesienie ograniczeń w imporcie ukraińskiego zboża do krajów sąsiednich.
„Jakie będą konsekwencje, jeśli [ukraińscy rolnicy] nie przetrwają tego roku?” zapytał Solskyi w wywiadzie. To „wyjątkowa sytuacja, nawet w okresie wyborczym”, powiedział.
Unia Europejska poluzowała przepisy dotyczące eksportu ukraińskich produktów rolnych na początku inwazji Rosji, aby pomóc ukraińskiej gospodarce, w której rolnictwo jest głównym sektorem. Eksport zboża do sąsiadów Ukrainy gwałtownie wzrósł.
Jednak w odpowiedzi na skok importu, a także spadek cen zbóż na całym świecie, Unia Europejska w maju zezwoliła Polsce, Bułgarii, Węgrom, Rumunii i Słowacji na zablokowanie krajowej sprzedaży ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i nasion słonecznika, jednocześnie zezwalając na ich tranzyt do innych krajów. Jednak dla ukraińskich producentów eksport drogą lądową dalej niż do sąsiednich krajów Unii Europejskiej znacznie zwiększa koszty transportu.
Solskyi powiedział, że uważa, iż niedawna decyzja Rosji o porzuceniu wynegocjowanego przez ONZ porozumienia, które zezwalało na transport zboża z portów Morza Czarnego, była spowodowana decyzją o ograniczeniu ukraińskiego eksportu do sąsiednich krajów, co dało Kremlowi punkt nacisku do wykorzystania w celu wywarcia presji na ukraińską gospodarkę.
„Wszyscy rozumiemy, że podróżowanie drogą morską jest dla nas najbardziej opłacalne i najwygodniejsze dla naszych sąsiadów” – powiedział. „Ale nasi sąsiedzi powinni zrozumieć, że pierwszym krokiem, abyśmy mogli podróżować drogą morską, jest zniesienie ich zakazów”.
Mimo to Solskyi powiedział, że nie martwi się napięciami, jakie spór wywołał z Polską, ponieważ „nie ma prawdziwych przyjaciół i prawdziwych partnerów bez dyskusji”.
„Weźmy moich najlepszych przyjaciół”, powiedział. „Jeśli nie kłócimy się raz na dwa lub trzy miesiące, to czegoś nam brakuje”.
Źródło: TWP