Dominik Sipiński uważa,że na razie za wcześnie,aby ocenić,czy pożar podstacji elektrycznej w Hayes,który doprowadził do jednodniowego zamknięcia lotniska Heathrow,był aktem sabotażu. Jednocześnie zauważył, że specyfika systemu elektrycznego tego lotniska sprawia, że jest on bardzo podatny na akty dywersji.
Analityk zwrócił uwagę na ogromne koszty, które poniesie lotnisko Heathrow i linie lotnicze w związku z zawieszeniem działalności. Straty mogą sięgnąć milionów euro. W piątek lotnisko miało obsłużyć 1332 zaplanowane rejsy z ponad 290 tys. pasażerów, w tym 677 lotów linii British Airways, 62 Virgin Atlantic i 42 Lufthansy.
Heathrow jest największym portem lotniczym w Europie pod względem liczby pasażerów. W 2024 roku obsłużyło 83,9 mln podróżnych, wyprzedzając lotniska w Stambule, Paryżu, Amsterdamie i Madrycie. Sipiński podkreślił,że oprócz bezpośrednich skutków zamknięcia,wystąpią liczne konsekwencje wtórne,których koszty trudno obecnie oszacować.
Wśród dodatkowych komplikacji wymienił reorganizację lotów, zapewnienie transportu zastępczego, pokrycie kosztów zakwaterowania i wyżywienia pasażerów oraz straty firm działających wokół lotniska. Zaznaczył, że koszty będą się kumulować przez długi czas.Z punktu widzenia prawa unijnego sytuacja może być uznana za okoliczność nadzwyczajną, co oznacza, że odszkodowania dla pasażerów prawdopodobnie nie będą musiały być wypłacane, choć najpewniej staną się przedmiotem batalii sądowych.