Od września 2025 roku w polskich szkołach miał zacząć się nowy przedmiot – edukacja zdrowotna, która miała nauczyć młodzież dbania o zdrowie fizyczne i psychiczne. Tymczasem dane z Warszawy pokazują skalę fiaska: aż 100 tysięcy uczniów zostało wypisanych z zajęć przez rodziców. W niektórych szkołach frekwencja nie przekracza 30 procent, a MEN zapowiada, że za rok przedmiot stanie się obowiązkowy. Czy to koniec eksperymentu, zanim się na dobre rozpoczął?

100 tysięcy rezygnacji tylko w Warszawie: rodzice mówią stanowcze „nie”
Do 25 września rodzice mogli składać deklaracje o wypisaniu dzieci z edukacji zdrowotnej. Według najnowszych danych z warszawskiego ratusza, z przedmiotu zrezygnowało około 100 tysięcy uczniów – to prawie połowa wszystkich dzieci objętych programem w stolicy. W mniejszych miastach sytuacja wygląda podobnie lub gorzej: w niektórych szkołach na lekcje przychodzi zaledwie kilkoro uczniów, co stawia pod znakiem zapytania sens prowadzenia zajęć.
„Frekwencja nie przekracza 50% nawet w największych miastach, a w niektórych szkołach zajęcia nie odbywają się wcale z powodu braku chętnych. To gigantyczna porażka reformy” – komentuje nauczycielka z jednej z warszawskich szkół.
Edukacja zdrowotna miała zastąpić kontrowersyjne „Wychowanie do życia w rodzinie” (WDŻ) i objąć 10 bloków tematycznych: od odżywiania, przez zdrowie psychiczne, aż po seksuologię i uzależnienia. Problem w tym, że przedmiot pozostał nieobowiązkowy – rodzice mogli swobodnie zrezygnować bez podawania przyczyn. I to właśnie zrobili masowo w całym kraju.
Dlaczego rodzice boją się edukacji zdrowotnej? Kontrowersje i dezinformacja
Eksperci wskazują na kilka przyczyn fali rezygnacji. Po pierwsze, w mediach społecznościowych krążyły fake newsy o treściach programu – mówiono o „seksualizacji dzieci”, „promowaniu aborcji” czy „narzucaniu ideologii LGBT”. Choć Ministerstwo Edukacji wielokrotnie demontowało te tezy, strach przed nieznanym przeważył. Po drugie, katolickie organizacje i Kościół aktywnie nawoływały do bojkotu przedmiotu, co skutecznie dotarło do konserwatywnej części rodziców.
„MEN nie przygotowało kampanii informacyjnej, która by wyjaśniła, czym naprawdę jest edukacja zdrowotna. Zostawiono pole manipulacji, a teraz mamy efekt: pustki na lekcjach” – mówi dr Anna Kowalska, pedagog.
Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiada jednak, że nie rezygnuje. Wiceminister Barbara Nowacka ogłosiła, że od września 2026 roku edukacja zdrowotna stanie się przedmiotem obowiązkowym – bez możliwości rezygnacji. To ma być odpowiedź na obecny chaos i próba „uratowania” reformy przed całkowitą klapą. Czy jednak taka decyzja nie pogłębi jeszcze bardziej konfliktu między rodzicami a resortem edukacji?