Izraelski gabinet bezpieczeństwa ogłosił środki w celu odebrania niektórych praw rodzinom terrorystów po dwóch atakach we wschodniej Jerozolimie, z których jeden zabił siedem osób w pobliżu synagogi.

Kiedy cywile mają broń, mogą się bronić
Przed spotkaniem pod koniec soboty premier Benjamin Netanjahu obiecał silną i szybką odpowiedź na ataki przeprowadzone przez dwóch Palestyńczyków z zaanektowanej Jerozolimy Wschodniej.
Następnie gabinet bezpieczeństwa ogłosił działania mające na celu odebranie praw do zabezpieczenia społecznego rodzinom terrorystów, które wspierają terroryzm. Poinformował też, że w niedzielę odbędzie się dyskusja rady ministrów nad projektem ustawy o odebraniu im izraelskich dowodów osobistych.
Ogłoszone środki są zgodne z propozycjami skrajnie prawicowych partnerów politycznych Netanjahu, które umożliwiły mu powrót do władzy pod koniec grudnia, po wyborach w poprzednim miesiącu.
Będą one prawdopodobnie dotyczyć przede wszystkim Palestyńczyków z obywatelstwem izraelskim (Arabów izraelskich) oraz Palestyńczyków mających status rezydenta w zaanektowanej Jerozolimie Wschodniej.
W piątek wieczorem 21-letni Palestyńczyk strzelał do przechodniów w pobliżu synagogi w osiedlu Neve Yaacov, zabijając siedem osób, zanim został zastrzelony.
Rozlew krwi trwał nadal w sobotę, kiedy 13-letni palestyński chłopiec zastrzelił i ranił 47-letniego izraelskiego ojca i jego syna oficera armii, 23-latka, w Silwan, tuż przy otoczonym murami Starym Mieście we wschodniej Jerozolimie.
Chłopiec obwiniony za atak został zastrzelony na miejscu.
Nikt nie przyznał się do odpowiedzialności za żaden z ataków.
Gabinet bezpieczeństwa postanowił również ułatwić uzyskanie pozwoleń na noszenie broni palnej.
Kiedy cywile mają broń, mogą się bronić – powiedział w sobotę dziennikarzom przed jerozolimskim szpitalem skrajnie prawicowy minister bezpieczeństwa narodowego Itamar Ben-Gvir.
Izraelskie siły zostały postawione w stan podwyższonej gotowości, a armia ogłosiła, że wzmocni oddziały na Zachodnim Brzegu, podczas gdy z zagranicy mnożyły się apele o powściągliwość.
Śmiertelny nalot
Ataki nastąpiły po jednym z najbardziej śmiertelnych nalotów izraelskiej armii na okupowanym Zachodnim Brzegu od dwóch dekad, ostrzale rakietowym ze strony bojowników w Strefie Gazy i odwetowych izraelskich nalotach.
Sekretarz stanu USA Antony Blinken jest oczekiwany w Jerozolimie i Ramallah w poniedziałek i wtorek, aby omówić kroki na rzecz deeskalacji.
Piątkowy atak w pobliżu synagogi, który zbiegł się z Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu, wywołał oburzenie w Europie i Stanach Zjednoczonych oraz potępienie ze strony kilku arabskich rządów, które mają związki z Izraelem – w tym Jordanii, Egiptu i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Izraelskie i palestyńskie media określiły strzelca jako Khayri Alqam, który był wychwalany na niektórych arabskojęzycznych platformach mediów społecznościowych.
Nazywając atak „szczególnie odrażającym”, sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres powiedział, że jest „głęboko zaniepokojony obecną eskalacją przemocy”.
Jednak władze Autonomii Palestyńskiej pod przywództwem prezydenta Mahmuda Abbasa powstrzymały się od potępienia, a jego biuro podkreśliło, że Izrael jest „w pełni odpowiedzialny za niebezpieczną eskalację”.
Świeża przemoc nastąpiła po tym, jak dziewięciu Palestyńczyków zostało zabitych w czwartek w tym, co Izrael opisał jako operację „antyterrorystyczną” w obozie dla uchodźców w Jenin.
Był to jeden z najbardziej zabójczych nalotów izraelskiej armii na Zachodnim Brzegu od czasu drugiej intifady, palestyńskiego powstania w latach 2000-2005.
Izrael powiedział, że celem ataku byli działacze Islamskiego Dżihadu.
Zarówno Islamski Dżihad jak i Hamas wystrzeliły później kilka rakiet na terytorium Izraela.
Większość rakiet została przechwycona przez izraelską obronę powietrzną. Wojsko odpowiedziało uderzeniami na cele Hamasu w Strefie Gazy.
Nie odnotowano żadnych ofiar po obu stronach, ale zbrojne ugrupowania w Strefie Gazy zapowiedziały dalsze działania.
Źródło: AFP