Iga Świątek przyznaje, że czuje, iż „mam cel na plecach” i zaznacza, że w zeszłym roku tego nie czuła. Po rozczarowującym wyniku w Australian Open Świątek wróciła do gry w połowie lutego, kiedy Polka wygrała w Doha.

W następnym tygodniu Świątek również dotarła do finału w Dubaju, ale tym razem przegrała z Barborą Krejcikovą. Po reakcji na przegraną w finale w Dubaju, Swiatek zrozumiała, że wszystko oprócz tytułu uważa za niewystarczające.
„Po Doha i Dubaju odczułam to [oczekiwanie] dość mocno. Ponieważ wygrałam turniej WTA 500 i byłam w finale 1000 – to była taka mała passa meczów, które były całkiem solidne, a ja byłam naprawdę opanowana. Ale mimo to przegrałam w finale i ludzie byli, nie wiem, zaskoczeni, niezadowoleni z występu, po prostu krytyczni.
I to sprawiło, że pomyślałam, że w zeszłym roku przed tą wspaniałą passą i przed wygraniem wszystkich tych turniejów byłabym tak szczęśliwa z tego wyniku. Ale teraz, przy tych wszystkich komentarzach, poczułam, że to nie wystarczy” – powiedziała Świątek, za Eurosportem.
Świątek: Mam cel na plecach
„Czuję się trochę jak cel na plecach, czego nie czułem w zeszłym roku. To inna sytuacja i muszę się do tego dostosować. Staram się więc nie czytać wielu takich rzeczy.
Nie chcę, aby to miało na mnie wpływ, ponieważ jestem zadowolony z całej pracy, którą wykonałem. Jest to przykład tego, że nastawienie ludzi trochę się zmieniło – i nie sądzę, aby była to zmiana pozytywna – ale dla mnie na pewno jest większa presja i oczekiwania z tego powodu.
Ale staram się [radzić sobie] z tym w najlepszy możliwy sposób. Myślę, że dobrze mi idzie” – dodała Światek. Teraz Świątek ma powrócić do gry w turnieju WTA 1000 w Indian Wells. W zeszłym roku Światek zdobyła swój pierwszy tytuł w Indian Wells, pokonując w finale Marię Sakkari. W tym roku Światek jest najwyżej rozstawioną zawodniczką i faworytką do wygrania wszystkiego na pustyni.
W sobotę 11 marca Iga zagra swój pierwszy mecz wIndian Wells. Mecz Świątek – Liu już o godzinie 21.00.