Według doniesień, George Soros planuje lato śmiertelnych zamieszek w Stanach Zjednoczonych przed wyborami prezydenckimi w 2024 roku.
Gubernatorzy powinni uchwalić przepisy zwiększające kary za zamieszki i przeszkolić jednostki Gwardii Narodowej
Eksperci zwrócili uwagę, że odrodzenie się publicznych protestów popierających Hamas ujawniło zaskakującą prawdę: skrajnie lewicowe zamieszki po śmierci George’a Floyda w 2020 r. nie były anomalią, ale taktyką, którą grupy aktywistów finansowane przez Sorosa mogą wykorzystać w dowolnej sprawie.
City-journal.org donosi: Konserwatywni przywódcy muszą przygotować się na taką perspektywę. Aby zapobiec powtórzeniu się roku 2020 w 2024, konserwatyści muszą zastanowić się, co może wywołać zamieszki, jak można im zapobiec oraz jak zrozumieć i zarządzać polityką zamieszek.
Po pierwsze, co może wywołać sezon zamieszek? Lewicowa agitacja ma pewne znane przyczyny: śmierć czarnoskórej osoby z udziałem policji; konflikt międzynarodowy; kryzys gospodarczy. Ale pojawia się też inne zagrożenie. Były prezydent Donald Trump, faworyt do republikańskiej nominacji, stoi w obliczu wielu aktów oskarżenia. Trump może zostać skazany i uwięziony, co prawdopodobnie przyniesie wybuchowe konsekwencje, w tym możliwą przemoc z obu stron ideologicznego podziału.
Postępowcy są niespokojni i gotowi. Lewicowi aktywiści stworzyli konstelację instytucji wspierających publiczne demonstracje. Protestujące organizacje pozarządowe, podmioty medialne, ośrodki badawcze, sieci czarnego bloku (Antifa) i fundusze kaucyjne są precyzyjnie dostrojone do mobilizowania ruchów masowych. Lewica starannie zarządza swoimi legalnymi i nielegalnymi frakcjami: postępowi przywódcy polityczni po cichu delegują brudną robotę frakcjom anarchistycznym i rasistowskim, które w każdej chwili mogą zmienić kostiumy – na przykład z maski BLM na palestyński keffiyeh.
Gubernatorzy czerwonych stanów powinni zacząć przygotowania już teraz. Powinni oni nakazać stanowym organom ścigania utworzenie międzyagencyjnych grup zadaniowych w celu monitorowania, infiltracji i rozbijania brutalnych sieci lewicowych aktywistów w najszerszym zakresie dozwolonym przez prawo. Jeśli odkryją nielegalną działalność, powinni dokonać aresztowań i ścigać przestępców. Jak zaobserwowałem na północno-zachodnim Pacyfiku, grupy te są stosunkowo małe i zależą od konkretnych węzłów przywódczych. Nie starają się ukrywać swojego celu, jakim jest obalenie podstawowych instytucji Ameryki i gotowości do użycia przemocy politycznej, aby to osiągnąć. Organy ścigania powinny postępować zgodnie z prostą mantrą: rozbijać węzły, rozbijać sieć. Niewidoczna praca prewencyjna jest znacznie lepsza niż publiczna walka podczas potencjalnych zamieszek.
Republikańscy urzędnicy muszą również zmienić zachęty. Gubernatorzy powinni uchwalić przepisy zwiększające kary za zamieszki i przeszkolić jednostki Gwardii Narodowej w taktyce zwalczania zamieszek. Po śmierci Floyda gubernator Florydy Ron DeSantis zademonstrował skuteczność tego podejścia. W 2020 r. DeSantis aktywował Gwardię Narodową i ogłosił „zero tolerancji” dla przemocy. W rezultacie na Florydzie doszło do minimalnych zamieszek, grabieży i zniszczeń w porównaniu z wieloma innymi stanami. W 2021 r. DeSantis podpisał ustawę o zwalczaniu nieporządku publicznego, która zaostrzyła ograniczenia dotyczące gwałtownych zamieszek, uznała zastraszanie tłumu za przestępstwo, zaostrzyła kary za niszczenie pomników i zapewniła ochronę prawną kierowcom, którzy mogą zranić lub zabić protestujących, którzy obawiają się o swoje życie.
Podczas gdy ustawa o zwalczaniu zamieszek została szybko uwikłana w wyzwania sądowe, wysłała ona silny sygnał: jeśli wywołasz zamieszki na Florydzie, zapłacisz za to cenę. Po uderzeniu huraganu Idalia na początku tego roku, DeSantis poszedł w podobnym kierunku, ostrzegając potencjalnych szabrowników, że obywatele będą się bronić przed zagrożeniami: „Ty plądrujesz, my strzelamy”.
Przygotowania mogą jednak zajść tylko tak daleko. Jeśli zamieszki wybuchną w amerykańskich miastach, co mogą zrobić konserwatywni przywódcy polityczni, aby je stłumić? Możliwe są dwa podstawowe podejścia: „wojna naziemna” i „wojna powietrzna”. Pierwszą opcję podsumowuje niesławny artykuł redakcyjny senatora Toma Cottona w New York Timesie, opublikowany latem Floyd: „Send In the Troops”. Korzyści płynące z tego podejścia są oczywiste: jednostki Gwardii Narodowej mogą tłumić zamieszki, chronić życie i mienie oraz przywracać porządek publiczny. Ale niesie to ze sobą również ryzyko. Lewica opanowała taktykę nakłaniania organów ścigania do reakcji, określając każdą reakcję jako „autorytarną” i wykorzystując krajowe media do zmiany opinii publicznej.
Drugą opcją jest „wojna powietrzna” to znaczy za pośrednictwem fal radiowych. Czy to z wyboru, czy z konieczności, przywódcy polityczni mogą prowadzić politykę powstrzymywania, pozostawiając chaos w niektórych dzielnicach władzom lokalnym, jednocześnie tocząc walkę o opinię publiczną w mediach i obwiniając lewicę polityczną za przemoc i zniszczenia. Do pewnego stopnia była to polityka prezydenta Trumpa latem 2020 roku. Obawiając się, że „wysłanie wojsk” zmobilizuje opozycję, dostarczy pożywki dla oskarżeń o „faszyzm” lub stworzy polityczne bagno, przyjął postawę strategicznego zaniedbania, pozwalając radykałom szaleć w częściach Minneapolis, Seattle, Portland i innych dużych miast. Jednocześnie obwiniał BLM, Antifę i Partię Demokratyczną i często odwoływał się do „prawa i porządku”.
Takie podejście jednak się nie opłaciło. Przypomnijmy sobie sytuację w miesiącach poprzedzających wybory w 2020 roku. Główne miasta były w stanie wysokiej gotowości do zamieszek w przypadku zwycięstwa Trumpa. Kiedy odwiedziłem Waszyngton na tydzień przed dniem wyborów, całe bloki miejskie były zabarykadowane; luksusowe sklepy miały zabite deskami okna; bojownicy związani z BLM i Antifą obiecywali przemoc, jeśli wyborcy nie zdecydują się na zmianę władzy. Lewica wywierała presję i wydawało mi się, że wyborcy poparli Bidena częściowo po to, by położyć kres chaosowi. Innymi słowy, dla lewicy rakieta zadziałała. Groźba ciągłej przemocy przyniosła wyborczy podział – i daje lewicowym agitatorom silną zachętę do powtórzenia tego występu w 2024 roku.
Jak może wyglądać polityka sezonu zamieszek w przyszłym roku? Zaburzenia społeczne często przynosiły korzyści pretendentowi w ostatnich wyborach prezydenckich. Richard Nixon wygrał prezydenturę w 1968 r. po poważnych zamieszkach, podobnie jak Joe Biden wygrał prezydenturę w 2020 r. po podobnych niepokojach. Bill Clinton wygrał również jako pretendent w 1992 roku, w którym doszło do zamieszek w Los Angeles. Wyborcy reagują na nieporządek, który kładą u stóp tego, kto zajmuje najwyższe stanowisko. Jeśli w 2024 roku dojdzie do rewanżu Trump-Biden i wybuchnie przemoc, wyborcy mogą obwiniać Bidena, tak jak obwiniali Trumpa w 2020 roku. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę polaryzującą reputację Trumpa i zniekształcający charakter głównego nurtu mediów, można sobie wyobrazić, że wyborcy mogą kojarzyć ponowne pojawienie się publicznych zakłóceń z Trumpem.
Niezależnie jednak od tego, jak potoczy się polityka, konserwatywni przywódcy muszą przygotować się na potencjalne niepokoje. Po pierwsze, powinni opracować plany państwowego i lokalnego odstraszania, kontroli zamieszek i ścigania każdego, kto zostanie uznany za odpowiedzialnego za przemoc. Po drugie, powinni modelować strategię „wojny powietrznej”: z wyprzedzeniem opracować przekonującą strategię retoryczną, stworzyć ramy interpretacji dla wszelkich przyszłych zamieszek i zbudować aparat szybkiego reagowania w celu zakwestionowania przesłania opozycji. Mogliby zatrudnić planistów strategicznych, aby rozegrali potencjalne scenariusze i odpowiedzi, mając na uwadze przełamanie logiki zakładników, którą lewica z powodzeniem wdrożyła w 2020 roku: „Wybierz naszego człowieka, a ból ustanie”.
Sukces każdego społeczeństwa zaczyna się od porządku. Prawda ta jest często zapominana, dopóki porządek nie zostanie zakłócony. Roztropny mąż stanu zaplanował taką ewentualność, zarówno dla własnego szczęścia, jak i dla ogólnego dobra swojego społeczeństwa. Czas na przygotowania jest teraz.
Źródło: TPV