Macron obiecuje, że państwo powróci do dzielnic północnych w Marsylii. Stwierdzenie to sugeruje, że państwa tam teraz nie ma. Jeden z pozwów zbiorowych pracuje nad wniesieniem sprawy do sądu.
W ostatnich tygodniach we Francji nasiliła się przemoc gangów
W 13. dzielnicy Marsylii, jednej z północnych dzielnic miasta, profesor idzie w kierunku szkoły średniej, w której prowadzi program geograficzny. Zatrzymuje się na chwilę, wskazując w dół drogi.
„Kiedy odwiedził nas Macron, to właśnie tam poszedł”, powiedziała, patrząc na inną szkołę w pobliżu. Przewróciła oczami i potrząsnęła głową, rozglądając się po uczniach. „Wiedzą, że to tylko polityka, wszyscy wiedzą”.
Dzielnice północne Marsylii od dziesięcioleci stanowią punkt dyskursu politycznego.
W ostatnich tygodniach we Francji nasiliła się przemoc gangów. 29 września dwóch mężczyzn zostało zabitych w strzelaninie przed apteką w 4. dzielnicy. Na początku września 24-letnia studentka uczyła się do egzaminu w swojej sypialni, gdy zabiła ją zabłąkana kula. Pod koniec sierpnia dziesięcioletni chłopiec zginął w strzelaninie związanej z narkotykami w Nimes.
Macron obiecuje, że państwo powróci do północnych dzielnic Marsylii. Eksperci twierdzą jednak, że to stwierdzenie tak naprawdę oznacza, że teraz go tam nie ma.
Jeden z pozwów zbiorowych pracuje nad wniesieniem sprawy do sądu.
Mathieu Croizet jest prawnikiem odpowiedzialnym za tę sprawę. Rozmawiał z Amine Kessaci, szefem organizacji non-profit Conscience, która wspiera młodych ludzi w dzielnicach północnych i w całej Francji. Kessaci zapytał, czy mogą istnieć podstawy prawne do pociągnięcia państwa do większej odpowiedzialności za przemoc.
„Przypomniałem sobie, że dziesięć lat temu na Reunion (francuskiej wyspie na Oceanie Indyjskim) miała miejsce sprawa, w której państwo francuskie nie zrobiło zbyt wiele, aby zapobiec atakom rekinów, i wniesiono pozew w specjalnym postępowaniu zwanym référé liberté, które jest rodzajem postępowania, które wymaga spełnienia dwóch warunków” – powiedział Croizet. „Musi to być nagły wypadek i musi dojść do naruszenia praw człowieka… na tej podstawie zdecydowaliśmy się złożyć pierwszy pozew”.
Aby trafić do sądu, sprawa musi przejść przez pierwszy „filtr”, w którym sędzia ustala, czy te dwa warunki są spełnione. Pierwsze dwie próby nie przyniosły rezultatu. Teraz pracują nad trzecią.
Podstawowym argumentem w sprawie jest to, że państwo narusza prawo do bezpieczeństwa.
„To proste, ale we francuskim kodeksie bezpieczeństwa wewnętrznego… mówi się, że bezpieczeństwo jest prawem człowieka” – powiedział Croizet. „Bez bezpieczeństwa nie możesz korzystać z żadnego z praw człowieka… na przykład prawa do prywatności w domu, prawa do przychodzenia i wychodzenia, prawa do poruszania się, prawa do spokojnego życia – nie możesz”.
Przypadek Socayny, studentki, która została zastrzelona w swojej sypialni, jest tego przykładem.
Croizet twierdzi, że może również dojść do naruszenia art. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka: prawa do życia.
„Artykuł 2 mówi, że masz prawo do życia, co oznacza, że masz prawo nie umrzeć” – powiedział. „Prawo do życia to także życie bez zagrożeń… Pokazujemy, że państwo nie zrobiło nic, aby zapobiec zagrożeniu i naruszyło prawo do spokojnego życia”.
Hassen Hammou, założyciel stowarzyszenia Trop Jeune Pour Mourir (Zbyt młodzi, by umrzeć) – grupy działającej na rzecz położenia kresu przemocy i budowania rozwiązań dla dzielnic północnych w Marsylii – mówi, że grupa nigdy nie otrzymała odpowiedzi od służb państwowych, gdy zwróciła się o dodatkowe zasoby i wsparcie.
„Nie chodzi o to, że uważam, że państwo nie może pomóc… wręcz przeciwnie… Uważam, że państwo mogłoby pomóc, ale tego nie robi” – powiedział. „Prezydent Republiki przyjechał do Marsylii, w sąsiedztwie, i [przemawiał]… ale dyskurs nigdy nie zastąpi działań”.
Innym argumentem jest kwestia „zanieczyszczenia przemocą”, która narusza prawo do zdrowego życia w zdrowym środowisku, zgodnie z francuską Konstytucyjną Kartą Środowiska.
„Myślę, że możemy dojść do wniosku, że ludzie mieszkający w projektach muszą być narażeni na inny rodzaj zanieczyszczenia, jakim jest zanieczyszczenie przemocą” – powiedział Croizet. „Najwyraźniej nie żyją zdrowo w zdrowym środowisku, ponieważ przemoc może wywoływać mnóstwo innych problemów medycznych… a w takim środowisku możesz mieć większe szanse na zachorowanie na raka lub choroby serca, ponieważ żyjesz w stresującym środowisku. Życie w środowisku, które nie jest zdrowe, będzie miało mnóstwo reperkusji w przyszłości”.
Choć w sądzie może to nie być podnoszone, Croizet wspomniał również o naruszeniu zasady równości, jednego z filarów francuskiego motta narodowego liberté, égalité, fraternité (wolność, równość, braterstwo).
„Przez ostatnie 30 lat politycy mówili, że państwo musi wrócić do projektów, co oznacza, że państwa tam nie ma” – powiedział. „Kiedy mówisz, że państwo porzuciło ludzi mieszkających w projektach, oznacza to, że ludzie mieszkający w projektach nie są traktowani równo, ponieważ państwa nie ma w pobliżu”.
We Francji gromadzenie danych na temat rasy, religii i pochodzenia etnicznego jest nielegalne. Istnieją jednak statystyki oparte na dochodach.
„Ludzie w projektach mają niskie dochody… są w zasadzie dyskryminowani” – powiedział Croizet. „Państwo ich porzuciło, to obiektywny fakt”.
Eric Marlière, profesor socjologii na Université de Lille, nie zgadza się, że winą można obarczyć państwo.
„Czy jest to konkretna porażka państwa francuskiego? Nie”, powiedział.
Marlière podkreśla jednak, że główne przyczyny – choć wieloaspektowe i zróżnicowane – mają charakter ekonomiczny, społeczny i polityczny, i twierdzi, że populacja ta jest w dużej mierze ignorowana przez polityków.
„Cierpienie, ból, pragnienia i potrzeby tej populacji są bardzo rzadko brane pod uwagę przez polityków” – powiedział. „Wszystko to składa się na silne poczucie niesprawiedliwości”.
Źródło: en