Propozycja prezydenta Karola Nawrockiego dotycząca minimalnej podwyżki emerytur o 150 złotych okazuje się być bardziej skomplikowana, niż pierwotnie zakładano. W rzeczywistości mamy do czynienia z zupełnie nowym „mikroświadczeniem”, które będzie liczone oddzielnie od zasadniczej emerytury. Koszt wprowadzenia tego rozwiązania wyniesie około 3 miliardów złotych, a skutki uboczne mogą dotknąć niektórych emerytów.

W skrócie:
- Propozycja prezydenta to nie prosta podwyżka, a dodatkowe świadczenie uzupełniające emeryturę do kwoty 150 zł ponad standardową waloryzację
- Najniższe emerytury mają w 2026 roku przekroczyć 2000 zł (około 2030 zł)
- Z dopłaty skorzystają emeryci i renciści ze świadczeniami niższymi niż 3060 zł
Zamiast prostej podwyżki – skomplikowany mechanizm
Podczas kampanii wyborczej Karol Nawrocki zapowiadał wprowadzenie minimalnej podwyżki emerytur. Można było przypuszczać, że chodzi o powrót do waloryzacji kwotowo-procentowej, którą stosowano zarówno podczas pierwszego rządu Donalda Tuska, jak i podczas rządów PiS. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie bardziej złożona.
Mechanizm zaproponowany przez prezydenta polega na tym, że jeśli kwota podwyżki wynikająca z ustawowego wskaźnika waloryzacji (prognozowanego na 4,9% w 2026 roku) będzie niższa od 150 zł, ZUS wypłaci dodatkowe środki w formie nowego świadczenia.
Weźmy za przykład emeryturę minimalną, która zgodnie z prognozowanym wskaźnikiem wzrosłaby o 92 zł. W ramach propozycji prezydenta emeryt otrzymałby dodatkowo 58 zł, aby osiągnąć łącznie 150 zł podwyżki. W skali roku dałoby to dodatkowe 695 zł ponad standardową waloryzację.
„Dzięki projektowi prezydenckiemu minimalna emerytura w 2026 roku wyniesie ponad 2000 zł i będzie co najmniej na poziomie ok. 2030 zł” – jak podaje Kancelaria Prezydenta.
Co istotne, samo świadczenie uzupełniające ma być corocznie waloryzowane tym samym wskaźnikiem co emerytury, a co trzy lata rząd ma dokonywać oceny sensowności tego rozwiązania.
Kto skorzysta, a kto może stracić?
Z prezydenckiej propozycji skorzystają nie tylko osoby z minimalną emeryturą. Wyrównanie otrzymają wszyscy emeryci i renciści, których świadczenie jest niższe niż 3060 zł. Oczywiście, w przypadku osób z wyższymi emeryturami, dopłata będzie odpowiednio mniejsza.
Szczególnie korzystne będzie to rozwiązanie dla osób przechodzących na emeryturę rolniczą, ponieważ jest ona wyliczana jako 90 procent emerytury minimalnej. Wzrost najniższego świadczenia automatycznie przełoży się więc na wyższe emerytury rolnicze.
Istnieją jednak obawy co do potencjalnych skutków ubocznych. W rządzie pojawiają się głosy, że nowe rozwiązanie może mieć wpływ na liczbę osób uprawnionych do czternastej emerytury, choć szczegóły tego mechanizmu nie zostały jeszcze w pełni wyjaśnione.
Warto zauważyć również, że pomysł prezydenta, choć zwiększa bieżące świadczenia emerytalne, nie wpływa bezpośrednio na bazę waloryzacji emerytur. Jest to raczej dodatkowe świadczenie, a nie zmiana systemowa w sposobie naliczania emerytur.
Rząd szacuje, że koszt wprowadzenia tej propozycji to około 3 miliardy złotych, co w kontekście całego systemu emerytalnego jest znaczącą kwotą, wymagającą dokładnego zaplanowania w budżecie państwa.