Pomimo powtarzających się twierdzeń kilku polityków opozycji sugerujących koniec demokracji w Polsce, ostatnie wybory parlamentarne dowiodły, że demokracja w kraju żyje i ma się dobrze, bez widocznych zagrożeń, pisze konserwatywna komentatorka polityczna Dorota Łosiewicz

Chociaż partia Prawo i Sprawiedliwość (PiS) zdobyła najwięcej głosów, nie utworzy następnego rządu. Liczba mandatów, których zabrakło im do uzyskania większości, jest po prostu zbyt duża i żadne cudowne wydarzenie nie może tego zmienić. Choć opozycja zdobyła w sumie więcej mandatów niż partia rządząca, Koalicja Obywatelska (KO) nie pokonała Prawa i Sprawiedliwości, jak często zapowiadał Donald Tusk.
Liczba mandatów opozycji została znacznie zwiększona głównie dzięki znakomitemu wynikowi Trzeciej Drogi, czego nie przewidywał żaden sondaż, oraz utracie poparcia dla Lewicy i Konfederacji.
Donald Tusk świętował wyniki wyborów, mówiąc: „Udało nam się”.
Chociaż prawdą jest, że Tusk miał znakomity osobisty wynik, zdobywając ponad 538 000 głosów w Warszawie, większość sukcesu koalicji przypisano wynikom Trzeciej Drogi. Pomimo twierdzeń Tuska, że „nie ma trzeciej drogi” i powtarzających się ataków na Trzecią Drogę i Szymona Hołownię ze strony radykalnych zwolenników opozycji, partia ta, w połączeniu z Lewicą, zapewniła sobie większość mandatów.
Nie łudźmy się jednak. Dla obecnych partii opozycyjnych, które mają większość mandatów, dojście do konsensusu będzie wyzwaniem. Różnice między Tuskiem a Zandbergiem czy nawet między Kosiniakiem-Kamyszem a Hołownią są ogromne. Mimo to wyborcy nigdy nie wybaczyliby im braku porozumienia. Co więcej, nikt nie ma ochoty na przedterminowe wybory, ponieważ politycy są wyczerpani kampanią, która jest zarówno znaczącym wysiłkiem ludzkim, jak i finansowym.
Sukces Trzeciej Drogi sygnalizuje również silny sygnał od wielu młodych Polaków, zmęczonych rywalizacją Tusk-Kaczyński. Hasła takie jak „dość kłótni” odbiły się wśród nich szerokim echem. Zawsze twierdziłem, że wyborcy zasługują na szacunek, nawet jeśli nie zgadzam się z ich poglądami, i nigdy nie będę uciekał się do obelg. Rozumiem potrzebę młodych ludzi do ucieczki od ciągłych sporów, nawet jeśli jest to nieodłączny element demokracji. Obecna opozycja musi zdać sobie sprawę, że 7 640 854 wyborców PiS jest tu po to, by pozostać, mimo że Rafał Trzaskowski twierdzi, że w Polsce nie ma miejsca na takie poglądy.
Często powtarzam, że przychylność wyborców jest nieprzewidywalna. Te wybory uwypukliły ten fakt ciekawymi walkami wewnątrz list. Ludzie z dołu listy osiągnęli lepsze wyniki niż ci z góry, udowadniając, że wyborcy dokonywali bardziej świadomych wyborów, zamiast ślepo popierać pierwszego kandydata listy.
Rekordowa frekwencja wyborcza podkreśla utrzymującą się polaryzację wśród Polaków i ich wizję kraju. Jednak, jak pokazały wybory, demokracja w Polsce jest daleka od zakończenia. Jedynymi potencjalnymi zagrożeniami są zmiany w traktatach UE, plany centralizacji UE i zaspokajanie woli największych państw. Wraz z nieuniknionymi zmianami społecznymi wynikającymi z „dobrowolnej solidarności” z unijnym mechanizmem relokacji migrantów i rosnącymi ambicjami imperialnymi Rosji, kwestie te wydawały się nieistotne dla większości wyborców. Jednak w nadchodzących latach możemy zdać sobie sprawę z ich znaczenia.
Źródło: Remix