„Nie byliśmy w powietrzu dłużej niż 30 sekund… nagle silnik zaczął kaszleć. Widzieliśmy, jak śmigło zwalnia, a samolot traci wysokość”, mówi Diego Londoño, 30-letni mężczyzna z odległego kolumbijskiego amazońskiego miasta Mitú, który trzy miesiące temu leciał z rodzinnego miasta do San Jose del Guaviare, gdy samolot nagle stracił moc w powietrzu.
Tragedia jest wynikiem zaniedbań rządowych
„Wszystko potoczyło się bardzo szybko, w ciągu kilku minut znaleźliśmy się z powrotem na ziemi i nic się nie stało”, kontynuuje – określając to jako zwykłe zdarzenie dla każdego podróżnika w tym regionie.
Podczas gdy tegoroczna wpadka nie była niczym poważnym, załoga i pasażerowie byli w stanie wznowić lot po sprawdzeniu silnika Londoño mówi, że brał udział w poważniejszym wypadku w 2019 roku, kiedy samolot towarowy, którym podróżował, awaryjnie wylądował wkrótce po starcie z San Jose del Guaviare, powodując niewielkie obrażenia, gdy ładunek spadł na niego.
„To zdarza się tutaj cały czas”, mówi.
Podczas gdy Kolumbia czeka na znak życia od czwórki rdzennych dzieci, które zniknęły w dżungli po katastrofie lotniczej 1 maja, pojawiają się oskarżenia, że niebezpieczne incydenty lotnicze są zbyt powszechne w odległej Amazonii – obszarze, w którym podróże lotnicze są często jedynym połączeniem między skupiskami ludności.
Trzy dorosłe osoby na pokładzie, w tym pilot i matka dzieci, Magdalena Mucutuy, zginęły w katastrofie. Jednak w okolicznych lasach znaleziono tylko ślady dzieci: butelkę dla niemowląt, prowizoryczne schronienie, brudną pieluchę, a nawet coś, co wyglądało na małe ślady stóp.
Odkrycia te podsyciły nadzieję, że 13-letnia Lesly Jacobombaire Mucutuy, 9-letnia Soleiny Jacobombaire Mucutuy, 4-letni Tien Ranoque Mucutuy i niemowlę Cristin Ranoque Mucutuy przeżyli. Jednak masowe poszukiwania prowadzone przez setki żołnierzy i rdzennych zwiadowców były jak dotąd bezowocne, ponad cztery tygodnie od katastrofy.
Rdzenni mieszkańcy twierdzą, że tragedia jest wynikiem zaniedbań rządowych. Po wiadomości o katastrofie Organizacja Rdzennej Ludności Kolumbijskiej Amazonii wydała oświadczenie, w którym oskarżyła Bogotę o brak egzekwowania kontroli bezpieczeństwa i protokołów dla samolotów w regionie. Prezes organizacji Julio Cesar Lopez powiedział CNN, że ma nadzieję na dochodzenie kongresowe, które zapobiegnie przyszłym tragediom.
Niebo nad Amazonką było świadkiem wielu wypadków. Z 641 wypadków zarejestrowanych przez kolumbijski urząd lotnictwa cywilnego od 1996 roku, 56, czyli 8,74% wszystkich, miało miejsce w regionie Amazonii, mimo że mieszka tam mniej niż 2% populacji Kolumbii.
Wypadek Londoño na początku tego roku nie jest wliczana do statystyk.
Eksperci twierdzą, że piloci pracujący na tym obszarze muszą zmagać się ze starzejącymi się samolotami i dzikim terenem.
„To fabryka bardzo dobrych pilotów: jeśli latasz tutaj, musisz być całkiem dobry”, mówi Jose Miguel Calderon, pilot czarterowy w Mitú, który regularnie lata jednosilnikowymi Cessnami, takimi jak ta, która rozbiła się z czwórką dzieci.
Calderon odrzuca pomysł, że jego praca jest szczególnie ryzykowna, ale przyznaje, że latanie w kolumbijskiej Amazonii nie jest dla osób o słabym sercu. Lotnisko Mitú jest jedynym utwardzonym pasem startowym na obszarze większym niż Szwajcaria, a Calderon definiuje dobre miejsce do lądowania jako każdy otwór w roślinności, który jest wystarczająco suchy, aby nie uwięzić kół silnika w błocie.
Same samoloty są często starszego typu. Samolot 206, który rozbił się z dziećmi, miał ponad 40 lat, ale według Calderona niektóre samoloty nadal używane w Amazonii mogą mieć nawet 80 lat.
W oświadczeniu dla CNN, Urząd Lotnictwa Cywilnego Kolumbii powiedział: „Kolumbijskie prawo nie określa maksymalnego wieku samolotów operujących w kraju, o ile spełniają one wszystkie protokoły konserwacji. Co więcej, tego typu starsze samoloty są często najbardziej przystosowane do działania w ograniczonej infrastrukturze lotnisk w kolumbijskiej Amazonii. Instytucja jest świadoma tych sytuacji i promuje program bezpieczeństwa w celu złagodzenia ryzyka związanego z lataniem starszymi samolotami”.
Ale nawet gdy pilotowi uda się podnieść stary samolot z polnej drogi używanej jako pas startowy, nawigacja może stanowić wyzwanie. „Nie mamy tempomatów ani żadnego rodzaju komputera; czasami wszystko, co widzisz, to tylko błękit nieba i zieleń lasu” – mówi Calderon.
Piloci mają radia na falach długich lub systemy GPS, reszta zależy od intuicji i doświadczenia lokalnych pilotów, którzy często podróżują bez łączności na dużym odcinku trasy – problem, którego doświadczyły również wojskowe zespoły poszukiwawcze, które obecnie przeczesują las w poszukiwaniu zaginionych dzieci.
„Około 50-60 mil na południe od San Jose del Guaviare tracimy kontakt z bazą”, mówi major Juan Valencia, pilot śmigłowca Blackhawk, który leci w ramach misji poszukiwawczo-ratowniczej, aby zlokalizować zaginione dzieci.
„Głównym ryzykiem dla mnie jest to, że nie można awaryjnie lądować” – powiedział Valencia dla CNN. Podczas gdy w większości miejsc na świecie zawsze można znaleźć czysty, płaski pas do lądowania uszkodzonego samolotu, taki jak autostrada lub wiejskie pole, las deszczowy jest często tak gęsty, że piloci wykonujący awaryjne lądowania w tym obszarze muszą próbować kontrolowanego zderzenia na szczycie pokrywy drzew.
Ten sam samolot, który przewoził czwórkę dzieci, rozbił się dwa lata wcześniej, w 2021 roku, z powodu awarii silnika. Wykonał kontrolowane lądowanie awaryjne, powodując znaczne uszkodzenia śmigła, silnika i jednego skrzydła.
Po naprawie samolot rozbił się ponownie 1 maja w podobnych okolicznościach, na trasie bez dobrych opcji awaryjnego lądowania.
„Na trasie z Araracuara do San Jose del Guaviare, którą podróżował ten samolot, 150 mil z 220 mil trasy to tylko las… W sytuacji awaryjnej pilot nie miał dokąd się udać” – mówi Valencia.
„To chaotyczne i niebezpieczne
Niestety, pomimo znacznego ryzyka związanego z lataniem w Amazonii, podróże lotnicze są często jedynym sposobem na przemieszczanie się, ponieważ niewiele dróg przecina dżunglę, a drogi wodne są jeszcze bardziej niebezpieczne. Do większości osad w regionie można dostać się jedynie samolotem.
Na przykład mała amazońska społeczność Tapurucuara znajduje się około 20 kilometrów od Mitú. Żadne drogi nie łączą tych dwóch osad, więc przejazd z jednej do drugiej wymaga albo 8-godzinnej wędrówki leśnymi ścieżkami, które często znajdują się pod wodą, albo siedmiominutowego czarteru według Londoño i Calderona.
Samo Mitù jest dostępne tylko drogą powietrzną lub podczas trzytygodniowej podróży łodzią z Calamar, małej osady na końcu jedynej autostrady łączącej Puszczę Amazońską z centralną Kolumbią.
„Historycznie rzecz biorąc, Amazonia nie była częścią programu kolumbijskich rządów” – mówi Nelly Kuiru, rdzenna aktywistka i dokumentalistka z La Chorrera, innej rdzennej osady w gęstym lesie.
La Chorrera doświadczyła boomu gospodarczego napędzanego przez przemysł kauczukowy na początku XX wieku, ale fala ustąpiła wraz z rozprzestrzenianiem się kauczuku syntetycznego podczas II wojny światowej. Lokalna ludność utrzymuje się z łowiectwa, rybołówstwa i rolnictwa na własne potrzeby, a plany pobudzenia lokalnej gospodarki za pomocą ekoturystyki zostały utrudnione przez brak łączności; do La Chorrera można dotrzeć samolotem komercyjnym tylko raz na 15 dni.
Kuiru doświadczył również niebezpieczeństwa podczas podróży po Amazonii. „To chaotyczne i niebezpieczne miejsce. Raz zabrałam europejskiego przyjaciela do La Chorrera, a samolot, którym podróżowaliśmy, miał drzwi zamknięte od wewnątrz liną, ponieważ zamek był uszkodzony… mój przyjaciel nie mógł w to uwierzyć!”, wspomina w rozmowie z CNN.
W oświadczeniu dla CNN kolumbijskie władze lotnictwa cywilnego uznały, że podróże lotnicze w Amazonii są bardziej ryzykowne niż w innych regionach kraju, ze względu na brak konserwacji i wiek floty. Instytucja stwierdziła, że priorytetem jest restrukturyzacja lotnisk, a nie odmłodzenie floty.
W tym roku kolumbijski rząd przeznaczył równowartość ponad 200 milionów dolarów na rozwój lotnisk w regionie Amazonii w ciągu najbliższych 30 lat oraz na otwarcie ośmiu nowych komercyjnych tras lotniczych w regionie Amazonii.
Prezydent Gustavo Petro, pierwszy postępowy prezydent Kolumbii i szczery ekolog, uczynił ochronę i rozwój Amazonii priorytetem swojego rządu. Na początku tego miesiąca kolumbijskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało, że Wielka Brytania zgodziła się przekazać 13 milionów funtów (16 milionów dolarów) na walkę z wylesianiem w kolumbijskiej Amazonii.
Kuiru uważa jednak, że zwiększone finansowanie niesie ze sobą również ryzyko, jeśli nie jest odpowiednio zarządzane. Chciałaby, aby więcej środków zostało udostępnionych na oddolne projekty przedstawiane przez rdzenne społeczności, a nie na wielkie fundusze środowiskowe, w których lokalni mieszkańcy Amazonii mają niewielką kontrolę.
Na razie jednak Kuiru skupia się na czwórce zaginionych dzieci i trzech dorosłych, którzy zginęli w katastrofie. Jeden z nich, Herman Mendoza, był jej osobistym znajomym, co tylko zwiększa determinację, by domagać się zmian w transporcie w regionie.
„Ta tragedia musi wysłać wiadomość”, powiedziała CNN, „Nie możemy pozwolić, aby jego śmierć pozostała bezkarna”.
Źródło: CNN