Cztery osoby zginęły, a trzy inne zostały porwane po tym, jak amerykański konwój został zaatakowany w środę w Nigerii, podała CNN.

Separatyści działający w regionie nasilili ataki w ostatnich latach
Dwóch pracowników konsulatu USA i dwóch policjantów zostało zabitych, podczas gdy trzech innych zostało porwanych, według lokalnej policji i amerykańskich urzędników. Atak miał miejsce w południowo-wschodnim stanie Anambra, a dowództwo policji Anambra poinformowało CNN, że napastnicy zamordowali dwóch funkcjonariuszy policji i dwóch pracowników konsulatu USA oraz podpalili ich ciała i pojazdy, podało CNN.
Według Białego Domu i lokalnej policji zabici nie byli obywatelami USA. W ataku nie brali udziału obywatele USA, a zatem nie zostali oni ranni – powiedział John Kirby z Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA. Jesteśmy świadomi pewnych ofiar, być może nawet zabitych.
Kiedy napastnicy zobaczyli siły bezpieczeństwa, uciekli z dwoma policjantami i kierowcą drugiego pojazdu z konwoju, powiedział Ikenga Tochukwu, zastępca nadinspektora policji. W konwoju nie było żadnego obywatela USA, dodał.
Policja powiedziała, że wspólne siły bezpieczeństwa rozpoczęły operację ratunkową i odzyskiwania danych w okolicy.
Rzecznik Departamentu Stanu powiedział we wtorek, że personel Misji Nigeria współpracuje z nigeryjskimi służbami bezpieczeństwa w celu zbadania sprawy.
Bezpieczeństwo naszego personelu jest zawsze najważniejsze i podejmujemy szeroko zakrojone środki ostrożności podczas organizowania wyjazdów w teren – kontynuował.
Separatyści działający w regionie nasilili ataki w ostatnich latach, zwykle atakując policję lub budynki rządowe.
Nigeryjscy urzędnicy często obwiniają za ataki na południowym wschodzie zdelegalizowany ruch Rdzennych Mieszkańców Biafry (IPOB) i jego zbrojne skrzydło, Wschodnią Sieć Bezpieczeństwa.
Separatyzm jest drażliwą kwestią w Nigerii, gdzie ogłoszenie niepodległej Republiki Biafry przez oficerów armii Igbo na południowym wschodzie w 1967 r. wywołało trzyletnią wojnę domową, w której zginęło ponad milion osób.
Przemoc na południowym wschodzie to tylko jedna z wielu kwestii, przed którymi stoi prezydent-elekt Bola Tinubu, który przejmie stery najludniejszego kraju Afryki jeszcze w tym miesiącu.
Wojsko walczy również z 14-letnią rebelią dżihadystów na północnym wschodzie, gangami, które porywają i zabijają w północno-zachodnich i środkowych stanach oraz piractwem w Zatoce Gwinejskiej.
Po krótkim okresie spokoju podczas lutowych i marcowych wyborów prezydenckich i gubernatorskich, ataki nasiliły się w ciągu ostatnich kilku tygodni.
Źródło: BBC